12/31/2014

Rozdział 6

W poprzednim rozdziale:
* Zdziwiła mnie ta propozycja i sam fakt że Laura coś powiedziała, ale szczęśliwy że pozwoliła mi to zrobić, zbliżyłem swoje wargi do jej twarzy i wpiłem się w delikatne usta brunetki.*
*Ross*
 Całowaliśmy się bardzo namiętnie z wielkim uczuciem w naszych sercach, które zrodziło się dosyć niedawno, ale było trwałe jak rzeka. Przerwała nam pielęgniarka, która wtargnęła do pokoju jak strzała. Oderwaliśmy się od siebie, a one patrzyła na nas z podziwem i łzami w oczach plus mruczała pod nosem ,,forever alone,,. Wzięła ze sobą tacę, którą prawdopodobnie zapomniała i chlipiąc wyszła z sali. Spojrzeliśmy się po sobie z Laurą i wpadliśmy w gwałtowny śmiech. Nie wiem co to było, ale naszła nas chyba taka fala. Znowu mogłem usłyszeć jej piękną barwę głosu i śmiech. Wszystko było jak wcześniej, lecz nie zupełnie... To nie było to samo życie. Teraz zaczęło się wszystko inaczej. Laura na wózku. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie tego - pomyślałem i wykrzywiłem z kaprysem twarz.
- O czym tak myślisz ? - spytała
- O tym co będzie teraz. Jak to wszystko będzie wyglądać.
- Przepraszam że popsułam wam życie. - powiedziała ze smutkiem 
- To nie była Twoja wina. Nikt nie wiedział co się stanie.  
- Ale gdybym nie wstała z tego łóżka..
- Laura! -przerwałem jej- Mogło być gorzej. Nie wiadomo do czego ten palant jest zdolny. Przeżyjemy to razem. Zaufaj mi.
Widocznie powiedziałem to z takim przekazem, że dziewczyna zrozumiała, bo nie powiedziała już ani jednego słowa. Siedziała teraz na łóżku i  milcząc wpatrywała się w szarą rzeczywistość za oknem. Wiedziałem że będzie się długo obwiniać. Widziałem to po jej oczach, a ponoć one nigdy nie kłamią. 
Postanowiłem że nie będę tu siedział bezczynnie. Zostawię Laure. Pewnie chcę pobyć trochę w samotności i oswoić się z sytuacją. Zebrałem swoje rzeczy z krzesła, rzuciłem tylko ,,Jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń,, i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. 
Chodziłem w kółko ulicami LA rozmyślając plan na dalszy dzień. Przysiadłem na chwilę na ławce i czekałem na jakiś nagły zbieg wydarzeń. Po około 20 minutach widziałem tylko 2 dziewczyny biegnące ścieżkami, kobietę z wózkiem i psa z jego właścicielem. Znudzony ruszyłem w kierunku Starbucks'a. Może tam będzie coś ewidentnie ciekawego. Usiadłem za ladą i wziąłem menu w ręce. 
- Czy coś sobie pan życzy? -spytała mnie dosyć skąpo ubrana kelnerka 
- Jeszcze chwilę się zastanowie. 
- Rozumiem. Jak będzie Pan chciał złożyć zamówienie to niech pan zawoła ,,Anna,, to podejde.
- Czyli mam rozumieć że nazywasz się Anna? 
- Niee -zaśmiała się- To tylko zdrobnienie. 
- To skoro już rozmawiamy to... Nazywam się Ross. Ross Lynch. - chciałem naśladować Bond'a więc poruszyłem brwiami dwa razy w górę i dół. 
Blondynka prychnęła i powtórzyła po mnie, tylko tym razem powiedziała swoje całkowite imię. Trochę się rozgadaliśmy i przez to dowiedziałem się o niej kilka ciekawych rzeczy. Nazywa się Annabelle Evans. Ma 17 lat. Przeprowadziła się tu z rodziną rok temu i mieszka niedaleko stąd. Jej ulubiony kolor to lazurowy. A danie które lubi najbardziej to pizza i corn dogi. Wymienialiśmy się informacjami dopóki nie zrobiło się ciemno. Przy okazji w trakcie rozmowy zamówiłem sobie vaniliowe latte, które jak się okazało było na koszt firmy. Postanowiłem że wrócę sprawdzić co z Laurą. Umówiłem się z kelnerką na jutro o tej samej godzinie w Starbucksie. Tylko.  Tym razem ja stawiam kawę. Zauważyłem że ma podobny charakter do mnie więc postanowiłem jakoś rozwinąć tą znajomość. Wracając. Zabrałem ze stołu telefon, wsadziłem do kieszeni i wyszedłem mówiąc szybko ,,Cześć,,. Nagle poczułem lekkie wibracje w spodniach, a po chwili zabrzmiał dźwięk mojego SMSa. Wyjąłem telefon z kieszeni, przesunąłem palcem po ekranie i włączyłem wiadomość. 
,,Hej tu Laura. Może to zabrzmi trochę dziwnie ale jakoś smutno tu bez Ciebie. Jak masz czas to proszę przyjedź,,
Uśmiechnąłem się lekko do ekranu i ruszyłem szybkim krokiem w stronę szpitala. Po jakichś 10 minutach byłem na miejscu. Wstąpiłem jeszcze do baru, aby kupić coś do jedzenia biednej dziewczynie. Wziąłem dużą porcję frytek z ketchupem i udałem się na górę do sali. Gdy weszłem do środka, Laura chyba była lekko przestraszona bo zrobiłem ,,a'la z buta wjeżdżam,, ponieważ za cholerę nie wiedziałem jak otworzyć te drzwi. Musiałem więc zahaczyć łokciem o klamkę, przyciągnąć ją ręką do siebie, a resztę wykonałem już nogą. Tyle że. Był w tym jeden mały problem. Tuż przy wejściu nadepnąłem sobie jedną nogą na rozwiązaną sznurówke i już po chwile cały czerwony od ketchupu Z frytkami we włosach przytulałem podłogę. Słyszałem jak Lau cicho chichotała zakrywając swoje usta ręką, aby żaden większy dźwięk nie wydobył się na powierzchnie. Podniosłem się i powiedziałem cicho - Przepraszam..
Ale zrobiłem to tylko dla zmyłki bo tuż za chwilę łaskotałem dziewczynę ile sił w rękach za to bezczelne i wariackie chichotanie. Laura turlała się po łóżku z góry na dół telepiąc się na wszystkie strony i co kilka chwil na ledwo złapanym oddechu krzyczała ,,Przestań! Ross przestań!,, W końcu po około pięciu minutach męczarni zostawiłem ją w spokoju. Powiedzieliśmy chwilę po czym tak miałem dość tego świństwa na swojej głowie, że musiałem wrócić do domu się odświeżyć. Nie miałem chęci wyjścia z pokoju. Nie chciałem jej zostawić samej, lecz w sumie to innego wyboru nie było. Zarzuciłem kurtkę na ramię i sprawnym krokiem wyszedłem z sali by być jak najszybciej obok przyjaciółki. Jazdy taksówką którą zamówiłem  nie będę wam opisywał. Bo po co? Żadna filozofia. Gdy dotarłem do domu zastała mnie znowu szara rzeczywistość.  Riker grał w pokoju na górze na gitarze i przez to ćwiczył na najbliższy koncert w Washingtonie, Rydel pichciła w kuchni kolację dla wszystkich. Ellington z Rockym nawalali w konsolę ile się da, drąc mordą na cały dom, a Ryland znowu gdzieś wybył ze swoją dziewczyną. Jedno jest pewne. Taki ciąg wydarzeń jest i będzie pewnie do końca życia. Pobiegłem schodami na górę nawet nie witając się z resztą. Złapałem jakieś nowe, świeże ciuchy i wbiłem jak rakieta do łazienki. Zająłem z siebie górną część stroju i stanąłem przed lustrem. Nie pamiętam kiedy tak ostatnio napakowałem. Mniejsza o to. Odpiąłem pasek od spodni, a następnie zwinnie zdjąłem różowe bokserki z Calvina Kleina. Odkręciłem kurek i na moje ciało zaczęły lecieć letnie kropelki. Oczywiście. Podkręciłem na cieplejszą. Bo jak to stwierdziła moja mama ,,Ty to zawsze masz taką gorącą wodę, że dupe parzy!,, Także ta teoria się sprawdza. Po około 10 minutach wyszedłem starannie wyszorowany spod prysznica, założyłem nowe ubrania, złapałem telefon w kieszeń i wyszedłem z domu bez słowa. Tym razem wpakowałem się do auta, wsadziłem kluczyki w stacyjke i ruszyłem z prędkością 80km/h. Po dojechaniu na moejsce tym razem kupiłem jej czekoladki i ruszyłem znów do sali. Siedziała cała mokra, z rozmazanym tuszem na policzkach. Strasznie się tym przyjmowała i to źle odgrywało się na jej psychice. Podeszłem do niej i mocno z tyłu złapałem ją ramionami w pasie. Chciała poczuć że nie jest z tym wszystkim sama, a ja jej chciałem to dać. Odwróciła się do mnie przodem i namiętnie pocałowała. Czułem ten strach w jej sercu. Okazywała to nawet w pocałunkach. Postanowiłem przejąć inicjatywę. Wplotłem rękę w jej włosy, a opuszkami palców głaskałem po policzku. Starałem się całować coraz namiętniej i głębiej. Nie wiem ile upłynęło ale oderwaliśmy się od siebie. Lekko się do mnie uśmiechnęła.
-Zostaniesz ze mną ? -spytała pewna siebie 
-Jak chcesz - chyba odpowiedziałem trochę za szorstko. 
-Wiem że to już z jakiś setny raz ale dzięki że jesteś. 
-Nie ma sprawy -dałem jej buziaka w policzek. 
Usiadłem na łóżku, zdjąłem buty i położyłem się koło dziewczyny. Ta wtuliła się w moją klatkę ppiersiowej. Było jej chyba strasznie wygodnie bo już po około 5 minutach była w innym świecie. Ja sam też nie pamiętam kiedy odpłynąłem. 
----------------------------------------------
Obudziłem się rano cały obolały. Moja babcia miała rację. Te łóżka są strasznie nie wygodne. Bolą mnie wszystkie kości, a szyją ledwo skręcam. Laura jeszcze spała jak suseł. Naprawdę. Czasem ciężko ją wybudzić. Raz prawie byśmy się spoźnili na wycieczkę, to musiałem użyć drastycznych metod pobudki. Pamiętam że nie dość że potrząsałem, to oblewałem trochę wodą. Krzyczałem na cały dom i biłem ją poduszką. Jak tylko się obudziła zmierzyła mnie wzrokiem jakby zaraz chciała mnie zabić. Chyba miała takie zamiary, dlatego też zacząłem uciekać, a ona mnie goniła. Skończyło się tak że wpadliśmy do autobusu w ostatnią chwilę. Nie wnikajmy już w kazanie jakie dostaliśmy:instrukcja jak się budzik ustawia itd. Wstałem z łóżka powoli aby nie obudzić dziewczyny. Zostawiłem jej kartkę na biurku o treści:
,,Hej Księżniczko ;*
Słodko spałaś i nie chciałem Cię budzić. 
Wyszedłem i wrócę dosyć późno. 
Jakby codziennie się działo to pisz. 
Ross.,, 
Pojechałem do domu się ogarnąć, a później na umówione spotkanie z Annabelle. Tym razem zamówiłem karmelowe latte z podwójną pianką. Usiadłem na przeciwko dziewczyny i rozpoczęliśmy rozmowę. Była ona w zasadzie  o wszystkim i o niczym. Gadaliśmy o dzieciństwie, zabawnych sytuacjach jak to np. Zsikałem się na podłogę itd. Ona opowiadała o swojej rodzinie, byłym chłopaku. Ogólnie miała ciekawsze życie. To co mnie zainteresowało to to że przeżyła śmierć kliniczną. Ciężko spotkać takich ludzi. Chciałem się dowiedzieć więcej, ale nagle zabrzmiał dźwięk SMSu. Na wyświetlaczu pojawiło mi się zdjęcie Laury i odruchowo uśmiechnąłem się do ekranu. Odblokowałem telefon i otworzyłem wiadomość.
,,Ross! Błagam Pomocy!,,
---------------------------------------
Hej wam Misie ;* Dawno mnie tu nie było. Przepraszam. W ferie od 2 lutego na 100% nadrobie :) Opowiadajcie jak tam nowy rok, w szkole itd. ^^
Jeden komentarz, a tak bardzo motywuje.,,

11/15/2014

Rozdział 5

*Laura*
Obudziłam się w szpitalu. Podłączona do wszystkich maszyn, słyszałam szybki bicie serca. Nic nie widziałam. Za każdym razem gdy otwierałam oczy, miałam tylko zamglony obraz. Nie wiedziałam co się ze mną stało, ani w jakim stanie się aktualnie znajduje. Jest pewne jedno.. jest bardzo źle. Czuję jak bolą mnie wszystkie kości, a skóra naciąga się z każdej strony. Nie mogę się podnieć bo wszystko mnie rozrywa z bólu na pół. Zresztą.. Po co ? I tak nic nie widzę. Mam teraz tylko węch i słuch. Czuję zapach perfum jakiegoś chłopaka. Słyszę.. jak ten ktoś płaczę i mówi sam do siebie - ,,Dlaczego akurat ona ? Dlaczego jej nie pomogłem ?!,,. Czyli był dla mnie bliską osobą. Widzę blond czuprynę. Mimo wszystko.. Nie rozpoznaje go. Po za tym. Nic nie pamiętam.
Nagle do pokoju wszedł lekarz i powiedział do blondyna:
 - Znajdujemy się w tragicznej sytuacji.. Pani Laura Marano jest w ciężkim stanie.
Przynajmniej wiem już jak mam na imię.
- Od chwili gdy pańska przyjaciółka została pobita. - kontynuował - Potrzebny jej wózek inwalidzki. Ma złamany kręgosłup i raczej nie będzie już mogła poruszać się sama.
Czułam jak momentalnie z moich oczu zaczął kapać strumyk łez. Jak to ? Tyle wspaniałych dni aż tu nagle szczęśliwa ,,Laura Marano,, - bo ponoć tak mam na imię - będzie jeździła na wózku ? To nie prawda ! To nie może tak być! Mimo mojego ciągłego szczypania się gdzie tylko może być, to nadal nie był sen. Wszystko działo się w realnym świecie. Plus do tego zachorowałam na Amnezje.. i zapomniałam o tych małych, głupich rzeczach. Czułam jak serce coraz szybciej mi bije. Robiło się ze mną coraz gorzej. Wiedziałam o tym. Czułam to. 
Teraz już nic nie słyszę, ani czuje. Widzę tylko białe światło.
*Ross*
Gdy tylko lekarz wyszedł z pokoju, usiadłem na krześle obok Laury i złapałem ją mocno za rękę. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Zdrowa, zawsze uśmiechnięta, szczęśliwa Laura właśnie została inwalidą i nic nie pamięta. Nagle odwróciłem się by sprawdzić rytm serca dziewczyny. Popatrzyłem na ekran i ujrzałem długą zieloną kreskę. Zacząłem krzyczeć sam na siebie, płakać i pobiegłem natychmiast z powrotem do lekarza. Gdy ten tylko biegiem wrócił do pokoju, zebrało się więcej lekarzy, zamknięto drzwi, a mnie wygoniono i nie wpuszczano do środka. Teraz przez rozmazane i lśniące, ale wciąż coraz bardziej mokre od łez oczu widziałem tylko przez szybę z około 7 lekarzy kręcących się wokół stołu operacyjnego. Każdy robił coś innego. Jeden podawał drugiemu jakieś specjalistyczne przyrządy lekarskie. Zadzwoniłem telefonem do rodziny by poinformować ich co się stało. Wszyscy przyjechali po około 15 minutach, przerażeni i również zapłakani. Vanessa zaczęła biegać korytarzem i wypytywać się pielęgniarek co się dzieje. Mimo wszystko.. Nikt nie wiedział co się z nią dzieje.
*Laura*
Miałam sen. W nim o dziwo wszystko pamiętałam. 
Widziałam w nim piękną zieloną łąkę z kwiatami. Drzewa wysoko rosnące i ptaki które wyśpiewywały piękną melodię. Jedno mi tylko nie pasowało. Przyszła do mnie cała rodzina. Marano i do tego Lynch'owie. Jednak.. Wszyscy byli smutni i popłakiwali nawzajem. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Każdy po kolei podchodził do mnie, przytulał się i żegnał. Pierwsza podeszła Rydel. Ze łzami w oczach, co chwilę krztusząc się własnymi słowami, mówiła mi właśnie mowę pożegnalną. Po niej podeszli do mnie Rocky, Ellington, Riker i Ryland. Wszyscy zaczęli płakać i powiedzieli mi jakiś smutny wiersz. Następnie podeszła Van. Przytuliła mnie mocno i płakała mi w koszulkę. Powiedziała jak to bardzo będzie jej smutno jak ją zostawię i mówiła żebym tego nie robiła. Mimo wszystko. Sama zaczęła mówić coś w podobie pożegnania. Jakby zaraz miało mnie tu nie być i miałabym ją już nigdy nie zobaczyć. Mówiła coś że zawsze byłam jej najlepszą siostrą i że nigdy  by mnie nie zostawiła. Lecz jej przemowa skończyła się gdy Rocky ją ode mnie odciągnął. I podszedł do mnie Ross. Chłopak momentalnie wpił mi się w usta, a jego łzy zlatywały teraz na moje policzki. Odwzajemniłam pocałunek i przytuliłam mocno do siebie tlenionego.  Nie chciałam żeby czuł że właśnie mnie traci. Zresztą. Nawet sama nie wiedziałam co się dzieje. Zaśpiewał mi piosenkę, a po skończeniu podszedł, powiedział że zawsze byłam tą najważniejszą, że nigdy o mnie nie zapomni i że zawsze będzie na mnie czekał. Dodał też że nigdy nie przestanie mnie kochać.
Po chwili.. Już mnie tam nie było.
*Ross*
Wszystko działo się szybko. Lekarze biegali po całej sali co chwila łapiąc jakieś przyrządy. Ja nadal stałem w tym samym miejscu nie mogąc się ruszyć z miejsca. Zamarłem tak jak kamień. W końcu odwróciłem się by sprawdzić co się dzieje z pozostałymi członkami rodziny i Nessą. Rocky siedział skulony pod ścianą, co chwila pochlipując, Rydel ze zmęczenia zasnęła w ramionach Ellingtona trzęsąc się chyba ze strachu, Ryland gdzieś wyszedł bo miał pilną sprawę lecz prosił by poinformować go telefonem co się dzieje z młodą Marano, a Riker pocieszał Vanessę co chwila ją obejmując, wycierając jej łzy własną dłonią i muskając ją lekko ustami w głowę. Po chwili z powrotem odwróciłem się w stronę szklanego okna dzielącego mnie i Laurę, by sprawdzić czy sytuacja się zmieniła. Niestety. Na marne. Wszystko było dokładnie tak samo. Zsunąłem się po ścianie w dół i czekałem na cud. Modliłem się do Boga, aby Moja Laura przeżyła. Co ja bez niej zrobię ? Moje życie nie będzie takie jak dawniej. Nie będę wychodził z domu, tak jak to robiłem przed poznaniem Marano. Nie będę tak szczęśliwy i wesoły każdego dnia. To ona mnie zmieniła. To dzięki niej zrozumiałem jaki świat może być cudowny. Nagle usłyszałem z za ściany ciche i powolne pikanie urządzeń podłączonych do brunetki. Zerwałem się z krzesła i jak najszybciej spojrzałem w okno. Kreska znowu nabrała swój dawny rytm. Pierwsza myśl jaka nasunęła mi się do głowy to - ,,Dzięki Bogu. Ona Żyje,,. Chyba jednak mi nie wyszło bo okazało się że wykrzyknąłem to na cały korytarz. Rozbudziłem wszystkich śpiących ludzi i po kolei przepraszałem. Oni jednak twierdzili że rozumieją i że nie trzeba było przepraszać. Młodzi Lynch'owie i jedna Marano zerwali się na równe nogi i grupką podbiegli do szklanej ściany. Zobaczyli jak Laurze znowu bije serce. Razem z Vanessą płakałem teraz ze szczęścia. Chwilę po tym z sali wyszedł lekarz i powiedział:
- Panna Marano znów jest w świecie żywych. Przeżyła Śmierć Kliniczną. Mimo tego że umarła, jej mózg pracował jeszcze przez pięć minut i w ciągu tego czasu udało nam się ją uratować.
Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Spytałem lekarza czy można do niej wejść. Powiedział że mogą tylko dwie osoby, ale każda pojedynczo. Razem ustaliliśmy że wejdę ja i Van. Przepuściłem dziewczynę bo chciałem dłużej posiedzieć z Laurą. Vanessa się zgodziła. Widziałem jak mówiła coś do niej i płakała. Po około 30 minutach siedzenia i czekania ciemnowłosa wyszła z jakimś małym uśmiechem na twarzy z sali. Kiwnęła głową że mogę wejść. Powoli otworzyłem drzwi i po cichu usiadłem obok dziewczyny. Mimo że nie widziałem ją tylko parę godzin, tak bardzo tęskniłem. Złapałem jej dłoń i lekko przyłożyłem do moich policzków. Chyba to poczuła bo na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. ,,Pocałuj mnie,, - wyszeptała, chrypliwym głosem. 
Zdziwiła mnie ta propozycja i sam fakt że Laura coś powiedziała, ale szczęśliwy że pozwoliła mi to zrobić, zbliżyłem swoje wargi do jej twarzy i wpiłem się w delikatne usta brunetki.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak tak.. Happy End.. 
Cholernie nie miałam weny :/
Ale rozdział jest. 
Mam nadzieje że wam się spodoba :)
~Klaudia~

11/11/2014

Rozdział 4

(Będzie dużo opowiadań Laury.)
*Perspektywa Rossa*
Powiem szczerze. Nie spodziewałem się tego po Laurze, ale cieszyłem się z pocałunku. Darze Laure wielkim uczuciem, lecz wolę jej tego nie mówić. Co będzie jeśli ona tego nie czuje ? Wszystko się za przeproszeniem ,,zjebie,, i nie będziemy już nawet przyjaciółmi. Zachowam to dla siebie.

Po chwili wróciłem do rzeczywistości. Miałem przed oczami śliczne oczy Laury, które wpatrywały się we mnie podczas pocałunku. Uśmiechnąłem się, a ona go odwzajemniła. Chyba było widać że jestem szczęśliwy i że to mi się podoba. Laura palcami rozczesywała mi moje tlenione włosy, a ustami coraz bardziej zagłębiała pocałunek. Było mi naprawdę przyjemnie.
- No już starczy bo się zjecie - odchrząknął Ellington
Zaraz się od siebie oderwaliśmy i powróciliśmy do gry. Teraz kręciła Laura i wypadło na Rydel. Blondynka wybrała wyzwanie i chyba zaczęła tego żałować. Musiała przebrać się w ciuchy jakiegoś chłopaka i udawać że podrywa Van. Ale dziewczyna się nigdy nie poddaje i wykonała zadanie. Gdy zabawa się rozkręciła do gry doszły butelki alkoholu i piwa. Riker porozdawał każdemu po jednym piwie i wódce i  wróciliśmy do gry. Teraz to nie była już normalna butelka. Wszyscy byli już tak najebani, że zaczęliśmy się już tylko rozbierać. Miałem tak nawalone w głowie że już powoli zapominałem co robię.
*Laura*
Jedyna piłam najmniej z wszystkich. Chciałam nie próbować wódki więc wypiłam tylko jedno piwo. Widziałam jak Ross już nie wyrabiał i zaraz zwymiotuje od tego wszystkiego, więc postanowiłam go zabrać stamtąd do pokoju. Powiedziałam Van że nie chcemy już grać i pociągnęłam blondyna na górę. Byłam w samej koszulce i bieliźnie więc chłód lecący z okna w jego pokoju dopadał moje nogi. Zamknęłam drzwi i po chwili okno. Mimo wszystko było mi tak zimno że zaczęłam się lekko trząść. Tlenioniony chyba to zauważył, bo po chwili czułam jego oddech na szyi. Przyznam że trochę się go bałam bo był pod sporym wpływem alkoholowym. Delikatnie odsunęłam się od niego i chyba zrozumiał że nie chcę żeby teraz mnie dotykał. Wziął żel i ręcznik, zapalił światło i wszedł do łazienki zamykając za sobą drzwi na zamek Słyszałam jak zaczął napuszczać wody do wanny. Wzięłam jakiś ostry przedmiot i sprawnie otworzyłam nim drzwi. Chciałam być tam razem z nim, żeby wiedzieć że na pewno nic mu nie jest i że się nie utopi, bo przy takim narąbaniu on jest zdolny do wszystkiego. Weszłam do środka i zobaczyłam Ross'a pochylonego nad toaletą. Wiedziałam że będzie wymiotował. Po takim spożyciu i jego mizernej minie wszystko samo wynikało. Podeszłam do niego, musnęłam lekko w policzek i szepnęłam mu do ucha - ,,dasz radę,,. Odeszłam kawałek, odwróciłam się by zmyć z oczu makijaż i po chwili słyszałam jak resztki jedzenia i alkoholu lądują teraz w ubikacji. Ross podniósł się i widziałam w lustrze jak zaczął do mnie podchodzić. Po chwili czułam już jego ręce w pasie. Chyba przypomniał sobie jak zareagowałam jakieś dziesięć minut temu i powoli zaczął się odsuwać. ,,Możesz,, - powiedziałam. Uświadomiłam sobie że mimo takiego stanu blondyna, on nic mi nie zrobi. Sam mi kiedyś powiedział, że nie wie co by zrobił gdyby mnie skrzywdził. A bo jego oczach można było wywnioskować że jest jak bezbronne zwierzę, które strasznie się męczy. Takie niewinne. Ross zakręcił kran, wpuścił jeszcze trochę swojego żelu i zaczął się rozbierać. Byłam trochę zawstydzona. Widzieć przyjaciela nagiego to nie jest pierwszy lepszy widok. Pomyślałam że może się wstydzi czy coś bo zwolnił tempo przy spodniach, więc odwróciłam się na pięcie i przekręciłam zamek w drzwiach aby wyjść. Nagle rzucił że mogę zostać bo jemu to nie przeszkadza, a lepiej by było gdyby ktoś go teraz pilnował. Zgodziłam się i usiadłam na podłodze pod drzwiami. Postanowiłam że wyciągnę telefon i zacznę coś czytać, aby nie widzieć Ross'a w stanie nagości, bo jeszcze coś palnę i dopiero będzie. Włączyłam mojego ulubionego bloga i zaczęłam nadrabiać rozdziały. W tym samym czasie tleniony powoli odpinał pasek od spodni i ściągał je w  dół. Mimo że miałam tego bloga, jakoś tak nie mogłam się oprzeć i co chwilę na niego spoglądałam. Myślę że ma on za bardzo rozbudowaną klatkę piersiową i przez to wszystkie laski tak mają. Grrrr! Dlaczego on musi być taki przystojny i seksowny ?! Kropelki potu spływały mu po klatce w dół, aż do gumki od bokserek. Po chwili widziałam jak ręce blondyna powędrowały na jego bokserki, a on pozwolił im swobodnie opadać w dół. Zamknęłam oczy i wróciłam do czytania mojego bloga, lecz do końca nie mogłam się skupić. Po około 20 minutach skończyłam rozdziały i wstałam by sprawdzić czy blondyn jeszcze żyje. Ten siedział na goło w wannie pełnej piany bawiąc się jakąś żółtą kaczką i krzycząc ,,Ratunku ja tonę !,,. Czasem myślę że mimo że Ross jest pełnoletni, nadal jest małym chłopcem, a jego dzisiejsze zachowanie w wannie na to wskazywało. Usiadłam z powrotem na miejsce, oparłam głowę o drzwi i czekałam aż tleniony skończy się pluskać. Po jakichś 5-10 minutach stał już przede mną w ręczniku i czekał aż otworzę drzwi i wyjdziemy. Zostałam w środku bo chciałam się wykąpać. Byłam już taka śpiąca że myślałam że nie dam rady, ale jakoś mi się udało. Zaczęłam obmywać swoje ciało w każdym zakamarku moim kremowym żelem. Musiałam umyć też głowę ponieważ nie nadawała się już do żadnego użytku. Około godziny 01:03 wyszłam z łazienki, owinięta tak jak wcześniej Ross białym, puchatym ręcznikiem. Przebrałam się w piżamy  i wskoczyłam do kanapy, która stała obok łóżka blondyna. Ten zaczął na mnie patrzyć ze zdziwieniem. I nagle nastała ta niezręczna cisza, której cholernie nienawidzę. Odezwałam się więc pierwsza. Nie mieliśmy za szczególnych tematów. Nagle tleniony wtrącił:
- Laura... Możesz spać ze mną ? - Spytał z błagalnym wzrokiem i trochę przerażonym - Boję się...
- Ty się boisz ? - prychnęłam - Czego ?
- No boo... A co jeśli mnie ufo zabierze ? - pisnął.
Widać było że Ross już jest w niezłym stanie. Gada już takie rzeczy, że swoją aktualną głupotą przebija Rocky'iego.
- No.... - zastanawiałam się i chciałam utrzymać go w niepewności.
- Plooooose - zrobił te swoje maślane oczka.
- No Dobra ! Niech Ci będzie.. - rzuciłam.
Chłopak pisnął z podekscytowania, a ja wskoczyłam mu mimowolnie do łóżka. Okryłam się ciepło kołdrą, podniosłam poduszkę i teraz siedziałam na łóżku. Nie chciało mi się spać bo byłam przed chwilą odświeżona od rześkiej wody. Widać było że tlenionemu też się nie chciało, bo usiadł koło mnie i wpatrywał się tymi swoimi czekoladowymi oczami w moje włosy.
- Mogę je poczesać ? - spytał.
Przyznam że byłam zdziwiona. Chłopak pyta się mnie czy może mi poczesać włosy. Jeszcze takiego czegoś nie doświadczyłam, ani nie słyszałam. Lekko się zaśmiałam i parsknęłam - ,, Możesz,,. Podałam mu olejek, który zawsze wsmarowuje w swoje włosy i szczotkę. Lecz po chwili zabrałam mu olejek. Przy jego mózgu wiedziałam że zamiast mieć piękne, puszyste włosy, miałabym teraz na głowię OLEJ. Sama wsmarowałam go sobie w włosy i kiedy już skończyłam, dałam znać blondynowi że może już zacząć czesać. Ten wziął do ręki szczotkę i delikatnie czesał moje włosy od góry do dołu. Było to naprawdę bardzo przyjemne, ponieważ ja zazwyczaj się spieszę i szarpie te włosy bez opamiętania. Po około 10 minutach chłopak powiedział że skończył swoją robotę. Podziękowałam mu długim przytulasem i poleciała mi z oczu jedna łza. Przypomniało mi się jak mój były chłopak mnie przytulał. Mój kochany Jake, który mnie zranił. Jakie czułam wtedy ciepło.Powoli z oczu zaczęło mi coraz bardziej kapać. Ross to chyba zauważył i spojrzał się na mnie. Już miałam mu powiedzieć o co chodzi, lecz ten wtrącił przede mną ,,Laura.. Zapomnij.. On nie był Ciebie wart,,. Przez te słowa zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Skąd on w ogóle o tym wie ? Wolałam o tym nie myśleć więc oryginalnie zaproponowałam oglądanie filmów. Ross się zgodził i włączyliśmy jakąś komedie bo na horrory nie mieliśmy ochoty. Woleliśmy się pośmiać. Wybraliśmy ,,Sąsiedzi,, i już po chwili nawzajem śmialiśmy się się z niektórych momentów. Po obejrzeniu filmu położyliśmy się spać. Blondyn już smacznie chrapał, a ja obracałam się z boku na bok. Nagle usłyszałam szelest w pokoju. Przestraszyłam się. Po chwili usłyszałam donośne pukanie w okno, a zaraz po tym drzwi od balkonu same się otworzyły. Zaczęłam szturchać tlenionego, lecz nic mi to nie dało bo spał jak kamień. Postanowiłam być odważna i wstałam sama do balkonu.
Gdy już byłam przy drzwiach, zaczęłam strasznie krzyczeć, a po chwili leżałam już na podłodze nieprzytomna...
------------------------------------------------------------
Hej Misie ;* Oto rozdział 4. Jego napisanie trochę mi się przedłużyło, dlatego że nigdy jakoś tak nie miałam czasu by się zebrać i go napisać. Mam nadzieje że wam się spodoba ;*
Komentujesz - Motywujesz
~ Klaudia ~

8/30/2014

Rozdział 3

 *Laura*
I wtedy zamarłam... Tak.. To był mój Ojciec.
Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie zobaczyłam. Na chodniku obok mojego domu przechodził on. Mój własny tata. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie i upadłam na trawę. Zaczęło mi się wszystko przypominać. Ten wypadek, po którym razem z Van przeżywaliśmy wielką żałobę. Ten pobyt w tym obleśnym domu opieki i to mieszkanie u babci. A on i zapewne mama też, tak po prostu nas okłamywali. Nie wiedziałam co robić. Jak zareagować, co powiedzieć. W końcu wyrzuciłam mu to, co tak naprawdę o tym wszystkim myślałam. Mógł nas przecież od razu oddać do domu dziecka! A on zaczął mówić jak to on nie chciał nas zostawić, że jest mu przykro i inne sramty tamty, które na chwilę obecną nie były potrzebne bo i tak wiedziałam że to kłamstwa. Zaczęłam cicho łkać tak żeby nie zauważył. Lecz światło padające od lamp mi w tym przeszkodziło. Zobaczył moje łzy i podszedł powoli. Chyba chciał mnie przytulić. Za to wszystko co mi zrobił, chce mnie uścisnąć ?! No chyba go pogięło. Lekko go odepchnęłam, krzyknęłam ,,Zostaw Mnie !,, i uciekłam z płaczem do domu. Zakluczyłam go, żeby przypadkiem tu nie wszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam że Vanessa się wszystkiemu przygląda. Widziała co właśnie się stało. Podeszła żeby mnie objąć. 
- Czyli Ty też wiedziałaś ?! - Ta tylko lekko się odsunęła i zamilkła na wieki - Nie rozumiem jak mogliście mi to robić ! 
Złapałam swoją torbę i wybiegłam na zewnątrz. Chciałam teraz tylko ze sobą skończyć. Zobaczyłam jak Vanessa próbuje mnie dogonić. A ja biegłam przed siebie, widząc tylko zamazany obraz przez łzy. W końcu znalazłam się przy jakimś moście. Odwróciłam się plecami do barierki i zsunęłam się powoli w dół. Zakryłam twarz rękami i płakałam. Nie rozumiem jak tak można ? Gdybym nie spotkała ojca na ulicy, nigdy bym nie wiedziała co tak naprawdę się stało. Zadawałam sobie teraz tylko jedno pytanie. Jak oni mogli mi to zrobić ? 
*Ross*
Nie miałem co robić, więc pomyślałem, że pójdę na spacer. Chciałem odświeżyć mózg (Musiałam xD - od aut.), przewietrzyć się trochę i przemyśleć parę spraw. Założyłem słuchawki na uszy i ruszyłem w stronę mostu, bo to moje ulubione miejsce w którym zazwyczaj przesiaduje. Tam mi się tak jakoś najlepiej myśli.  Szedłem spokojnie ulicą. Samochodów już nie było tak wiele, jak np. o godzinie 16:00 bo dojechać gdzieś jest wtedy naprawdę tragicznie. Zaledwie nie było nikogo. Widziałem tylko jakiegoś rowerzystę i może ze 3 auta. To Dobrze.  Gdy byłem już bliżej mostu zdjąłem słuchawki, ponieważ bardzo lubiłem słuchać szumu rzeki która tu przepływała. Zadzwonił do mnie telefon. Była to Van. Powiedziała że Laura wyszła i nie ma jej od 2 godzin w domu. Nagle usłyszałem donośny płacz. Zobaczyłem jak jakaś dziewczyna siedziała pod barierką, głowę miała opuszczoną, a włosy co chwila zasłaniały ją coraz bardziej. Tak. To była moja Lau. Podszedłem bliżej by spytać czy nic jej się nie stało. Nie patrzyła się na mnie i nie wiedziała z kim rozmawia, więc lekko odburknęła chlipiąc że nic. Odgarnąłem jej lekko włosy z czoła, a ona podniosła głowę. ,,Przecież Widzę,, - odparłem. Ona rzuciła mi się na szyje i powiedziała ,,Ross jak dobrze że jesteś,, . Teraz łzy skapywały jej na moją koszulkę. Czułem jak powoli była ona coraz bardziej mokra.
- Co się stało ? - spytałem z przejęciem.
Laura zaczęła mi wszystko opowiadać, co chwilę pociągając nosem. Gdy usłyszałem jej całą historię, pociągnąłem ją bliżej do siebie i przytuliłem tak mocno żeby wiedziała że u mnie będzie zawsze bezpieczna. Siedzieliśmy tak teraz wtuleni na zimnym betonie. Zaproponowałem dziewczynie, czy może nie chciałaby zostać u nas na noc. Zgodziła się. Wstałem, złapałem ją za rękę i powolnym krokiem powędrowaliśmy do mojego domu. Drzwi otworzył nam Rocky.
- Laura a co ty tuu... 
Przerwałem mu bo nie chciałem żeby wszyscy teraz na nią naskoczyli. Wiedziałem że byłaby oblężona pytaniami od mojego rodzeństwa ,,Co się stało ?,, i wiele innych. Zabrałem ją do mojego pokoju i powiedziałem żeby chwilę na mnie poczekała. Zszedłem na dół, powiedziałem rodzeństwu, że brunetka zostaje a u nas dziś na noc, a czarnowłosa zaraz przyjdzie i również będzie nocować. Dodałem jeszcze żeby nie zadawali żadnych pytań i zachowywali się tak jak zwykle. Poszedłem do kuchni by nalać wody i zrobić coś do jedzenia biednej dziewczynie, bo siedziała 2 godziny na dworze i zapewne była głodna i spragniona. Przy okazji wyciągnąłem telefon i napisałem SMSa. Wszedłem w kontakty, wybrałem nazwę ,,Nessa,, i napisałem:
Hej Van ! (Hug)
Laura jest cała i zdrowa u mnie w domu. 
Pakuj swoje i jej pidżamy, szczoteczki do zębów i inne duperela i przychodź do nas na noc.
Pogadamy później.
 Ross
Po chwili dostałem odpowiedź na moją wiadomość:
Hej ! 
Dzięki za odnalezienie mojej siostry ;* Mam u Ciebie dług.
Już się pakuje i zaraz tam będę :)
Van  
Wysłałem wiadomość, zablokowałem telefon i wsadziłem go do kieszeni od spodni. Wziąłem tace z przyszykowanymi rzeczami i ruszyłem z powrotem na górę, krzycząc jeszcze do Rikera, że Van zaraz przyjdzie i zostaje na noc. Ten jak opętany ruszył do swojego pokoju biegnąc chyba 20 km na godzinę, bo nawet nie zauważyłem jak wyprzedził mnie po schodach. Otworzyłem drzwi do pokoju i ujrzałem smacznie śpiącą Laurę. Postawiłem jedzenie na szafce nocnej i usiadłem obok dziewczyny na łóżku. Teraz wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Jak śpi jest jeszcze śliczniejsza niż zwykle. No ale nie ważne. Zresztą... Nie mogę tak mówić bo zawarliśmy tak jakby ,,kodeks,, przyjaźni i nie chcę go łamać. 
*Laura*
Obudziłam się i momentalnie zobaczyłam na telefon, która godzina. Była już 22:30.  ,,Jprdl ! Gdzie ja jestem ?!,, - pomyślałam. A no tak... Przecież zasnęłam u Rossa... Byłam już spokojna... Usłyszałam jak Ellington darł się na Rocky'iego, że ten nie zostawił mu ani jednej żelki i przez to ten musi teraz żyć na kanapkach. Lekko się zaśmiałam. Wstałam z łóżka i poszłam sprawdzić sytuacje. Schodziłam ze schodów powoli żeby nikt mnie nie zauważył. Ale niestety wszystko poszło na marne. Zahaczyłam jakoś o schodek i z hukiem zleciałam w dół. Wszyscy momentalnie obrócili głowy w moją stronę, a ja lekko masowałam nogę zwijając się z bólu. Podszedł do mnie Riker bo on jest jakimś większym ,,znawcą,, i stwierdził że noga jest skręcona. Jeszcze tego brakowało ! Najpierw rodzina, później noga, a teraz jeszcze z tłumu Lynch;ów widziałam wyłaniającą się Vanessę. Nie chciałam żeby do mnie podeszła. Zaczęłam się czołgać po podłodze w stronę salonu gier, który był w tak jakby piwnicy. Były tam schody, dlatego bez większego namysłu zjechałam po nich w dół tyłkiem, a następnie wślizgnęłam się na pierwszą lepszą kanapę. Słyszałam jak poziom nade mną, Ross złapał za rękę Van i powiedział żeby poczekała, a on do mnie pójdzie i pogada. Nessa chyba powiedziała, że okej bo po sekundzie słyszałam tupanie na schodach. Nie myliłam się. Ross usiadł koło mnie i zaczął mi tłumaczyć, że nie mogę tak traktować siostrę. To ona wzięła mnie pod opiekę, zamiast oddać mnie do sierocińca. Ona się mną opiekowała. I to właśnie dzięki niej jestem tu teraz. Jednak na razie nie chciałam jej przebaczać. Nie potrafiłabym tak zapomnieć z dnia na dzień że oszukiwała mnie przez dobre 8 lat. A rodzice ? Pójdę tam kiedyś i wygarnę im wszystko co tak bardzo mnie bolało przez tak długi czas. Oni już nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Są w moich oczach nikim !
 Przez cały czas gdy blondyn mówił, ja nie odzywałam się ani słowem. Zamilkłam jak kamień. Bo naprawdę gdyby nie Van, teraz pewnie siedziałabym na kanapie konając z nudów albo roznosiła gazety po całym Chicago. Wybaczę jej. Ale jeszcze nie teraz. Ross chyba zauważył że nie słucham bo przestał mówić i zaczął się śmiać. Okazało się że zadał mi pytanie czy wierze że kiedyś kosmici nas nawiedzą i zjedzą nasze mózgi, a ja że byłam taka zajęta rozmyślaniem, że odparłam : Mhym. Ja też nie wytrzymałam. Po około 3 minutach powoli zaczynałam się krztusić własnym śmiechem. Ogarnęłam się trochę i zaproponowałam chłopakowi abyśmy wrócili już na górę bo pewnie większość się martwi. Zgodził się. Wziął mnie na ręce, bo przypominam że jak staje to boli mnie noga i strasznie kuleje. Od razu gdy znaleźliśmy się przy drzwiach od salono-piwnicy, blondyn zaniósł mnie w kierunku salonu i położył na białym, skórzanym fotelu. Odwrócił się i chyba puścił oczko do Van, bo ta wyszczerzyła uradowana zęby. 
~Dwa tygodnie póżniej~
*Laura*
 Była już 21. Przyszłam właśnie z siostrą do sąsiadów na noc. Wszystko było już pod kontrolą. Wybaczyłam Van i żyłyśmy tak jak kiedyś. W między czasie zaczęłam uczęszczać na lekcje fortepianu, bo Ross stwierdził że mam talent. Co do niego to chodziliśmy razem do kina, na lunche do kawiarni i na spacery do parku. Z obmyśleń wyrwał mnie Riker, który otworzył nam drzwi. Wziął nasze kurtki i powiesił na wieszakach i zaprowadził nas do salonu na kanapy. Po chwili wszyscy dosiedli się do nas i Rocky krzyknął ,,Pograjmy w butelkę na rozbierano-wyzwaniowego !,, Wszyscy się zgodzili, tylko ja siedziałam jakaś taka nie mrawa. No ale że zostałam jedna na ich sześciu to zgodziłam się. Butelką kręciła Delly, która wylosowała Rikera. ,,Pocałuj dłuuugo Van, albo ściągnij sobie bluzkę,, Van chyba była przekonana że zrobi to drugie, lecz po chwili wessał się w jej usta i całował ją jakby nigdy nie chciał przestać.Chwilę później Ell nie wytrzymał i palnął: ,,Ej, ej ! Koniec tego zakochańce !,, Szybko się od siebie oderwali, jakby zapomnieli co przed chwilą robili i przysiadli się z powrotem. Butelka teraz wypadła na Rocky'ego. 
- No to tak... Bracie.. Załóż stringi,stanik i perukę, stań nad basenem, włącz piosenkę ,,Jason Derulo - Wiggle,, i zatańcz do tego, albo zdejmij wszystko co masz.
Chłopak chyba nie chciał się ośmieszać, bo pociągnął Rydel za rękę, a po chwili stał już na dole ubrany w różowe stringi i stanik + do tego brązowa peruka i poszedł nad basen. Wszyscy pękaliśmy ze śmiechu patrząc przez okno na Rocky'ego, który trzęsie swoimi pośladkami. Słyszeliśmy jeszcze jak ta stara sąsiadka się wydziera ,,Większego idioty to ja nie widziałam,,.
Gdy brunet wrócił do domu cały czerwony jak burak ze wstydu, przebrał się, wziął do ręki butlę i nią zakręcił. No i BUM ! Wypadła na mnie. Czekałam na zadanie cała się trzęsąc, bo wiedziałam do czego chłopak jest zdolny. I padło wyzwanie.
- Zdejmij bluzkę i stanik, albo usiądź okrakiem na Rossie, zdejmij mu bluzkę  i pocałuj go namiętnie,,
Po chwili Ross odparł:
- Ale my nie możemy... Mamy swoje zasady przyjaźni i Laura raczej nie chciała by ich łamać.

Wiecie co właśnie pomyślałam w tej chwili ?  

Może znam go mało czasu, ale mam dosyć ! Cholernie mam dosyć tego uczucia, gdy patrzę się na niego i nie mogę dać mu choćby nawet jednego buziaka, za to że mi pomaga. Że nie mogę choć na chwilę siedzieć w jego ramionach, otulona tak mocno, jakbym mnie nie widział przez rok, gdy się boję. Że nie mogę mu powiedzieć, że gdy widzę go z inną dziewczyną moje serce prawie się rozrywa na pół. Że gdy tylko jest blisko moje źrenice powiększają się, brakuje mi tchu, a serce bije jakby zaraz miało wylecieć.!
Podeszłam do chłopaka, usiadłam i szybko ściągnęłam mu bluzkę. Przeczesałam palcami jego włosy i wpiłam mu się w usta.

,,W dupie mam zasady !,, - pomyślałam

 -----------------------------------------------------------------------------------
Hej Misie ;* 
Oto rozdział 3. Przepraszam że tak długo czekaliście, ale totalny brak czasu : /
A teraz piszcie w komentarz jak Wam się podoba :)
Z anonima też można ;*
Dla was to tylko chwila, a dla mnie wielki uśmiech i motywacja <3
-Klaudia 

8/24/2014

Notka !

Hej ;*
Dodałam zakładkę ,,Blogi Które Czytam,,
Są tam wszystkie blogi które czytam i z pewnością polecam + Blogi polecające FanFiction :)
Zapraszam !
--------------------------------------------------------
Klaudia 

Rozdział 2

*Laura*
Obudziłam się o 11:24 w blasku promieni słonecznej niedzieli. Nawet nie pamiętam jak i kiedy zasnęłam. Moja kołdra wraz ze mną i poduszką leżały na podłodze. To pewnie dlatego, że zawsze w nocy się tak strasznie wiercę i kiedyś przecież w nowym domu musiało być pierwsze spanie na podłodze. Wstałam, położyłam pościel z powrotem na łóżko i nawet zaścieliłam. Podeszłam do szafy i wybrałam zestaw jaki chcę założyć. Wzięłam to. Po drodze łapnęłam jeszcze kosmetyczkę i udałam się do łazienki. I niestety nastąpiła ta chwila gdy zawsze rano spoglądam w lustro, tylko teraz było o wiele gorzej niż myślałam. O Bosze ! Co To Jest ?! Na całej twarzy miałam rozmazany tusz do rzęs, po wczorajszym płakaniu. Włosy miałam w takim nieładzie jakby ptak zrobił sobie na nich gniazdo. W dodatku oczy miałam podkrążone i w całości wyglądałam jak Zombie ! No po prostu świetnie ! Wzięłam chusteczki do demakijażu i zaczęłam zmazywać z siebie te niedoskonałości. Na szczęście po trzeciej chusteczce wyglądałam jak nowo narodzona. Postanowiłam że umyje włosy, bo z taką szopą i tylko szczotką nie dam rady. Włożyłam głowę do kabiny prysznicowej, odkręciłam kran i na moje włosy poleciała ciepła woda. Gdy włosy były całe zamoczone, nałożyłam szamponu, spieniłam i spłukałam. Następnie nałożyłam jeszcze trochę odżywki, żeby się je ładnie rozczesywało i ponownie polałam całe wodą. Umyte włosy zawinęłam w ręcznik i ubrałam się. Później wysuszyłam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Tym razem Laura nie płacz ! - mówiłam do siebie. Ale niestety wszystko się może zdarzyć.  Wyszłam z łazienki, odłożyłam pidżamy i kosmetyczkę na półkę i udałam się na dół żeby zjeść śniadanie i wypić kawę bo byłam naprawdę strasznie nie wyspana, no ale jestem przecież umówiona na lunch z młodym Lynch'em (Lunch'em ^^ - od aut.). Gdy już miałam wychodzić, usłyszałam ciche chrapanie pod moimi drzwiami. Otworzyłam je i moim oczom ukazała się Van, która pewnie podsłuchiwała mnie i Rossa w nocy. Wzięłam jakąś pustą szklankę po piciu, nalałam do niej wody i oblałam moją kochaną sis. Nawet nie wiecie jaka była zdezorientowana i wkurzona. Schowałam się przed nią na dole, w łazience, w wannie (Nic innego mi do głowy nie przyszło xD - Od aut.) i czekałam. Lecz znacie moją siostrę, jest ona chytra. Poszła do kuchni i zabrała ze sobą patelnie. Jak tylko zobaczyła mnie w wannie, zaczęłam krzyczeć i uciekać żeby mi nie dowaliła. Wybiegłam na dwór i teraz wyścig biegowy odbywał się na zewnątrz. Ganialiśmy się tak wokół domu dobre 5 minut i już mi się nie chciało biegać. Zadzwoniłam szybko dzwonkiem do drzwi u Lynchów, otworzyła mi Rydel, wbiegłam szybko do środka, po czym zatrzasnęłam drzwi. Stałam teraz oparta plecami do drzwi ciężko dysząc ze zmęczenia. Wszyscy patrzyli się na mnie takim wzrokiem jakby zaraz mieli powiedzieć jedno słowo... WTF ?!. A ja się śmiałam . Śmiałam się tak złowieszczo, że aż rozbolał mnie brzuch. Ross podszedł do mnie, dotknął ręką mego czoła i spytał się czy przypadkiem nie jestem chora. Odpowiedziałam, że na mózg na pewno i zaczęłam się ponownie śmiać. Blondyn wziął mnie na ręce i zaniósł do góry do swojego pokoju. Czułam się jak księżniczka, uratowana przez pięknego rycerza w srebrnej zbroi. Chłopak ułożył mnie na łóżku i usiadł koło mnie. Nagle spojrzeliśmy sobie w oczy. Ich błysk tak mnie zahipnotyzował że nie mogłam szybko oderwać wzroku. Po chwili uspokoiłam się, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. ,,Czyli jednak nic Ci nie jest... To Dobrze,, - wyszeptał mi do ucha i lekko musnął mój policzek. O DAMN ! Zarumieniłam się... Iii... Tak ! Odwzajemniłam pocałunek... I teraz się wyda że Ross Shor Lynch choć trochę mi się podoba ! Na samą myśl trochę się zawstydziłam i robiło mi się słabo. Ross to potraktował jako mały, przyjacielski gest i tylko lekko się uśmiechnął. 
- Sorry ja... - zaczęłam.
- Nie. Nic się nie stało - Widać było że choć trochę mu się to podobało.
Lekko westchnęłam z ulgą i usiadłam obok czekoladowo-okiego. W głębi duszy strasznie cieszyłam się, że właśnie to się stało. Powiedziałam mu że już pójdę, bo przecież niedługo mamy lunch ! Weszłam do domu, rozłożyłam się na kanapie i miałam jeszcze sporo czasu więc włączyłam TV. Po godzinie oglądania spojrzałam na zegarek. Była już 12:48, a lunch jest o 13:00. ,, O k**wa !,, - krzyknęłam... Co ?! Ups... Myślałam że powiedziałam to w myślach. Z góry doszedł mnie głos Vanessy ,, Nie ładnie to się tak wyrażać droga panno ! ,, No przepraaaszam. Nawet wymsknąć mi się nie może we własnym domu ! Co za sprawiedliwość - powiedziałam z irytacją i pobiegłam szybko na górę.
*Ross - Nowość !*
Właśnie zakładałem czarne rurki, białą bluzkę z nadrukiem i moje ulubione trampki. Myślałem też o Laurze... Choć znam ją tylko 2 dni, tak strasznie mi się podoba... - pogrążyłem się w marzeniach. Nie ! STOP ! Tylko przyjaciele.  Mam nadzieje, że kiedyś wreszcie dojdzie ta informacja do mojej głowy. Wziąłem mały bukiet kwiatów, który miałem dla niej przyszykowany i zszedłem na dół. Nagle usłyszałem za sobą głos Rydel. Pytała gdzie się wybieram. Odpowiedziałem szczerze że na lunch z Laurą, pokazałem moje błyskotliwe białe ząbki, otworzyłem drzwi i poszedłem. Do Laury oczywiście nie miałem daleko, bo mieszka obok, więc się nie zmęczyłem, ani nic. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś mi otworzy. Była to Vanessa i kazała żebym wszedł do środka, a Lau zaraz zejdzie. Nagle usłyszałem odbijające się od schodów odgłosy szpilek. Zobaczyłem ją. Buzia szeroko mi się otworzyła z wrażenia. Była śliczna. Ubrana w białą spódniczkę przed kolana w czarne paski. Do tego czarna obcisła bluzka na krótki rękawek odkrywająca lekko jej brzuch. Buty miała w tym samym kolorze, a włosy lekko podkręcone. Miała małą, czerwoną kopertówkę i lekki makijaż. Wyglądała tak.
- I jak wyglądam ? - spytała stojąc tuż obok mnie.
- Cudownie - Bo naprawdę tak wyglądała.
- To co ? Jedziemy ? 
- Pewnie 
Wyszliśmy na dwór i otworzyłem jej drzwi do mojego auta. Z szerokim uśmiechem na twarzy wsiadła, a ja zamknąłem. Usiadłem za kierownicą i pojechaliśmy do czterogwiazdkowej restauracji. W drodze, rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Tematów mieliśmy multum. Spytała mnie czy mam dziewczynę. Pewnie ją to korciło. Odpowiedziałem że nie. Ona odwróciła się do okna i uśmiechnęła. Pewnie myślała że nie widzę. Zajechaliśmy na miejsce i weszliśmy do środka. Wnętrze wyglądało bombowo ! Było takie dostojne... Akurat na dzisiejszy lunch. Usiedliśmy przy stoliku, który był już dla nas zamówiony. Kelner podał nam Menu i zaczęliśmy myśleć co by tu zjeść. Po około 3 minutach Laura wybrała dewolaja + frytki i surówka, a ja zamówiłem sobie kurczaka w cieście. Zauważyłem że ja z Laurą to takie dwa małe łasuchy. Do dań poprosiliśmy o dwie szklanki soku, żeby przy czekaniu mieliśmy chociaż coś pić. Po chwili kelner wrócił z naszym piciem i powiedział że za dziesięć minut podadzą nam jedzenie. Podczas tych 10 minut, wypytywałem Laure o jej dzieciństwo. Strasznie byłem tego ciekawy. Ona zaś pytała mnie jak udało mi się tak wybić i jak przez to powstało R5. Dopiero po chwili spostrzegliśmy że gotowe dania stoją na stole już od jakiś 20 minut i powoli są zimne. Zabraliśmy się więc za szybkie jedzenie, żeby wszystko było jeszcze ciepłe, ale też dla tego że strasznie nam burczało w brzuchu od kiedy tu przyszliśmy. Po udanym lunchu odwiozłem Laurę do domu, a ta poprosiła abym został, bo Vanessa znowu była na nagraniach do jej filmu. Poprosiłem więc dziewczynę, aby zagrała mi coś na fortepianie. Spytała co, a ja odpowiedziałem że niech sama wybierze co zagra. Zagrała więc piosenkę 5 Second Of Summer - Amnesia. Jak gra wygląda tak ślicznie. Ma zamknięte oczy i gra wszystkie nuty z pamięci. A gra tak.... tak z sercem. Gdy skończyła utwór popatrzyła na mnie, a na jej twarz wkradał się lekki uśmiech. 
- Może być ? - spytała
- MOŻE BYĆ ?! Przecież to było świetne! - wydarłem się
- Dziękuje - podeszła i przytuliła mnie
Jej dotyk wprawia mnie o lekkie dreszcze i motylki w brzuchu. Odwzajemniłem gest i spytałem czy nie chciałaby się przejść na spacer. Odparła że bardzo chętnie. Powiedziała tylko żebym chwile poczekał bo chcę się przebrać w coś cieplejszego. Zszedłem więc na dół po schodach i poczekałem w salonie. Po 5 minutach była już na dole gotowa do wyjścia. Założyliśmy więc buty i kurtki, wyszliśmy z domu i Lau zamknęła drzwi na klucz. Udaliśmy się na dłuuugi spacer do Parku. Przy okazji wpadliśmy na gorącą czekoladę do kawiarni. Usiedliśmy w parku na ławce i oglądaliśmy jak powoli z drzew spadają liście. Dużymi krokami zbliża się jesień. Najładniejsza pora w roku. 
*Laura*
Siedzieliśmy na ławce a słońce tylko lekko dotykało moich policzków.  Wiatr podwiewał moje włosy, a nos miałam leciutko czerwony. Ross to chyba zauważył, podał mi swoją kurtkę i powiedział żebym ją założyła. Bez jakiegokolwiek odmawiania założyłam ubranie. Chłopak powiedział że może lepiej będzie jak już wrócimy do domu, bo jeszcze się rozchoruje. Zgodziłam się. Szliśmy wolniej niż wcześniej. Musnęłam lekko jego rękę żeby dać mu do zrozumienia , aby ją złapał. Zrozumiał i lekko złapał mnie za dłoń. Teraz mi było znacznie cieplej niż wcześniej. Jego delikatne dłonie sprawiały że od razu robiło mi się cieplej na sercu i czułam się bezpieczniej. Marzyłam teraz tylko o jednym. Gdy wróciliśmy, tym razem ja poszłam do Rossa. Powiedział że zrobimy sobie noc filmową. Horrorów. Szczerze ? Nie przepadam za nimi. Zawsze się boje że coś stoi za mną i zaraz mnie udusi. Wolę komedie, no ale chłopak strasznie mnie prosił i w końcu po kilku błaganiach, zgodziłam się. Usiadłam na kanapie i czekałam aż przyjdzie blondyn, bo powiedział że skoczy po rodzeństwo i tony popcornu. Ja to się czasem zastanawiam jak państwo Mark i Stormie z nimi wytrzymują. Przecież oni są jak małpy w dżungli. A szczególnie Rocky i Ellington. Ci jak coś odwalą, to w najgorszym przypadku całe Stany Zjednoczone o tym wiedzą. Nie dawno ponoć była tu policja, bo małpa Rocky zaczął skakać w nocy po dachu i udawać że jest batmanem. Założył skarpetkę na twarz i ubrał się na czarno. I przez to jakaś pani myślała że to włamywacz, który chcę wejść przez komin i zadzwoniła na alarmowy. Później Rocky był taki zawstydzony, że nie wiedział jak się tłumaczyć posterunkowemu. No ale nie ważne. Właśnie w tym momencie wpadła ta cała hołota do domu, rozsiedli się na kanapach i czekali aż Ross wróci z jedzeniem. Poszłam do kuchni żeby mu pomóc. Wiedziałam że biedak sam nie da rady. Gdy weszłam, zobaczyłam że chłopak w ręku trzymał mąkę. Chyba był przygotowany że tu przyjdę. Włożył rękę do pudełka, nabrał całą garść i rzucił nią we mnie. Zobaczyłam że obok, trochę dalej od blondyna leżała druga broń - cukier. Pobiegłam, wzięłam ją i zaczęłam oddawać Ross'owi. On rzucał we mnie mąką, a ja w niego cukrem. Bawiliśmy się tak chyba bez końca, bo Rockliff zaczął krzyczeć, że są głodni i pytać za ile skończymy. A my dalej. Ross miał całe ręce w mące. Powoli podchodził do mnie bliżej. W końcu stał ze mną twarz w twarz. Ja oczywiście nie miałam żadnej ucieczki bo za mną był mur oddzielający pokoje. No Pięknie ! Blondyn lekko złapał za moje nadgarstki, podciągnął je wyżej i oparł o ścianę przytrzymując. Teraz czułam jego oddech na mojej twarzy. Przybliżył głowę do mojego ucha i wyszeptał ,,Teraz już mi nie uciekniesz,,. Cofnął ją i zaczął zbliżać do mnie swoje usta. Ja żywię do niego uczucie więc też to zrobiłam. I w tym momencie wpadła Rydel do kuchni. Zawstydzeni oddaliliśmy się trochę od siebie, a chłopak puścił moje nadgarstki. ,,To może ja się wrócę, bo widzę że wam przeszkadzam,, - już się odwracała, lecz z Ross'em razem wykrzyknęliśmy ,,Nie ! Nie trzeba !,, i zaczęliśmy się śmiać. Rydel podeszła do nas, zrobiła brewki, zabrała razem z nami przygotowane miski popcornu i wróciliśmy do salonu. Wszyscy wypytywali się co robiliśmy, więc skłamałam i powiedziałam im że są takimi żarłokami że jedzenia trzeba przygotować dużo. Wróciłam jeszcze na chwile z blondynem do kuchni po picia. Ross'owi gdy sięgał tace znowu opadła grzywka na czoło. Tym razem jej nie poprawił. Czekał, aż ja to zrobię. Lecz Laura jest przebiegła, wzięła szklanki i wyszła. Ten odrzucił grzywkę i obrażony z założonymi rękami wrócił za mną do rodzeństwa. Usiedliśmy na kanapie i Riker poprosił żebym zadzwoniła po Nesse. Nie powiem, że trochę to mnie zdziwiło, no ale okey. Po chwili Van była już z nami. Ellington zarządził żeby włączyć ,,Sinister,, ponoć to horror godny obejrzenia. Jeszcze powiem wam jak siedzieliśmy. Żeby nie było. Od strony lewej, patrząc z góry ! Na początku siedział Rocky, a obok niego Ratliff. Następnie siedział Ryland, Ross i ja. Obok mnie usiadła Rydel, a zaraz za nią Van i Riker. I rozpoczął się maraton ! Wszyscy w skupieniu oglądali film. Tylko ja siedziałam z podkulonymi nogami z poduszką w ręku. Zawsze gdy były te straszne momenty zakrywałam nią oczy. Ross spojrzał na mnie i powiedział, że jak tylko będę się bała, mogę się do niego przytulić, a on mnie obroni i dał mi buziaka w policzek. Ja odpowiedziałam krótkie dzięki i odłożyłam poduszkę na bok... HALO ?! Coś tu jest nie tak ! Przecież my się nie zachowujemy jak przyjaciele ! - moje myśli nie dawały mi spokoju, więc postanowiłam że będę ich unikać i podziałało. Przez praktycznie cały film miałam głowę na torsie Ross'a i tylko chwilami spoglądałam na Rikera, który zamiast oglądać film jest zapatrzony w moją siostrę. To takie słodkie ! Po skończonym filmie Van poszła już do domu, a ja jeszcze zostałam, aby pomóc im sprzątać. Gdy wszystko było już na swoim miejscu i tak jak powinno być pożegnałam się z Lynchami, przytuliłam blondyna (To nasze codzienne pożegnanie przed spaniem), ubrałam kurtkę i buty i wyszłam. Zamknęłam drzwi i choć miałam strasznie blisko do domu, było mi zimno więc schyliłam głowę by zapiąć suwak od kurtki i przy tym nadal szłam. Po chwili wpadł na mnie jakiś pan, a ja krzyknęłam ,,Jak leziesz !?,,. Byłam zdenerwowana, dopóki nie spojrzałam mu w oczy...
 I wtedy zamarłam... Tak.. To był...

------------------------------------------------------
No Hej Wam ;*
Buahahah ! Klaudia jest zua dla was, bo skończyła w takim momencie ^^
A teraz pytanie... Jak myślicie, kto to był ?
Komentujcie bo to naprawdę motywuje :)
Klaudia

8/21/2014

Rozdział 1

*Laura*
Zabrałam więc swoje kartony i poszłam na górę do mojego pokoju. Dom był naprawdę wielki i ciężko było znaleźć tam kącik specjalny tylko dla mnie. Na szczęście i nawet nie wiem jak, reżyser filmu znał nas z biografii, którą Van musiała napisać o każdym z rodziny i tam wysłać. I dzięki temu, pourządzał pokoje według naszych zainteresowań. Chodziłam korytarzem i szukałam karteczki na drzwiach podpisanej ,,Laura Marie Marano,,. Na końcu tego pogmatwanego tunelu były dwa skręty. Jeden w prawo, a drugi w lewo. Postanowiłam że najpierw skręcę w lewo, ale tam był tylko pokój Nessy. Zawróciłam więc i udałam się do drugiego korytarza. Tam wreszcie zauważyłam swój pokój! Wesołym i wymęczonym głosem mruknęłam ,,No wreszcie !,,. Otworzyłam więc powoli wejście do komnaty tak, jak robią to w filmach, żeby właśnie poczuć się podekscytowana jak tam. Gdy tylko drzwi otworzyły się do końca, z wrażenia przymknęłam sobie buzie, żeby nie zacząć krzyczeć tak jak ostatnio w poprzednim domu. Nie chciałam przecież pierwszego dnia upokorzyć się przed sąsiadami. Jednak.... Trochę mi to nie wyszło. Zaczęłam piszczeć jak dziecko, które nie dostałoby lizaka przez miesiąc. I jak na złość, oczywiście okno było otwarte! Wyjrzałam więc przez nie bo ktoś zaczął do mnie coś mówić. Był to blondyn o pięknych czekoladowych oczach i ładnym, a zarazem podejrzliwym uśmieszku.
- Coś się stało ? - spytał troskliwym głosem
- Nieeee. Nic ;)
 Od razu postanowiłam że przeproszę za moje piszczenie i wytłumaczę o co chodzi. Ten lekko się zaśmiał i powiedział że nic się nie stało. Uśmiechnęłam się i zabrałam do dalszego oglądania pokoju. Był on dokładnie taki, jaki zawsze chciałam mieć. Mój Wymarzony. Pomalowany w moim ulubionym odcieniu, czerwonym. Podłoga wyłożona była z jasnych, drewnianych paneli.  Po lewej stronie stało wielkie łóżko, a od razu naprzeciwko wejścia czarny fortepian. Pokój miał toaletę, trzy szafy na ubrania, jedną szafkę nocną koło łóżka i mnóstwo komód. Aleee... Jak to ?! Trzy szafy na ubrania !? Pomyślałam że to strasznie dużo, ale z jednej strony przynajmniej mam więcej miejsca na nowe. Wyszłam z pokoju i udałam się na dół do kuchni żeby coś zjeść. Nie jadłam nic od przyjazdu i powiem że w brzuchu melodia się już rozkręciła. Postanowiłam że zrobię sobie sandwicze z serem i wędliną. Wyjęłam chleb tostowy, nałożyłam ser, szynkę i tak na niespodziankę wrzuciłam do środka ananasa. Na koniec posmarowałam masłem od strony zewnętrznej, tak do smaku. Położyłam kanapki w tostownicy, zamknęłam i czekałam. Po trzech minutach pierwsze dwa były gotowe. Upiekłam jeszcze sześć no bo chamem nie będę. Dam Vanessie jeść. Zabrałam talerz, poszłam do salonu i włączyłam na MTV bo leciał akurat mój ulubiony program ,,Next,,. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę lubiłam gdy wygrywał w nim ten facet lub dziewczyna co chciałam. Często mi się zdarzało, że jak obstawiałam na kogoś to właśnie ta osoba wygrywała. No ale nie ważne. I właśnie w tym momencie wparowała Van.
- Hej !
-Hej !
- Jak w przygotowaniach do filmu ?
- A powiem Ci że świetnie. Ma on zaskakująco ciekawą fabułę.
- No to się ciesze
- Oooo... Jakaś Ty kochana ! Zrobiłaś mi tosty <3
- Nie podlizuj się tylko jedz - zaśmiałam się
I tak ją uciszyłam. Po zjedzeniu posiłku i obejrzeniu do końca Nexta (Znowu wygrał ten co chciałam! Yeah!) poszłam się umyć bo naprawdę byłam wykończona tym całym dniem. Stwierdziłam że sprawię sobie relaksacyjną kąpiel. Nalałam sobie pełną wannę ciepłej wody i dolałam płynu. Zdjęłam z siebie ubrania i zanurzyłam się po uszy w wodzie. Było mi tak dobrze. Oczywiście znowu mi się to zdarzyło. Przysnęłam w wannie. Obudziłam się dopiero gdy Ness zaczęła walić w drzwi przerażona i pytać się czy żyje. odpowiedziałam tylko ,,tak,, i wyszłam z wanny. Wytarłam się miękkim ręcznikiem i wyszłam z łazienki jak gdyby nigdy nic. Siostra wkurzona na mnie zaczęła się dopytywać: Co robiłam ? Dlaczego milczałam ? Co się działo ? itd. Nie chciało mi się trochę tego słuchać, więc bez słowa poszłam na górę. Gdy wchodziłam po schodach słyszałam jak Van jeszcze mruczała coś do siebie pod nosem. Krzyknęłam ,,Naprawdę nic mi nie jest!,, I zniknęłam w głębinach królestwa. Ubrałam się jeszcze w normalne ubrania, bo chciałam pograć na fortepianie, a okno miałam otwarte. Po przebraniu rozciągnęłam się trochę i zasiadłam do fortepianu. Naszła mnie ochota na - Rihanna - Stay, więc zaczęłam grać. Czułam jak ktoś patrzy się na mnie przez okno, lecz chciałam skończyć grać do końca, bo wiedziałam że jak się spojrzę od razu się speszę i wszystko mi się pomyli. Grałam więc z zamkniętymi oczami, bo pomyślałam że tak mi będzie łatwiej. Nim się spostrzegłam, nadszedł koniec utworu i nagle zza okna usłyszałam brawa. Otworzyłam oczy i tak jak myślałam. Stał tam ten sam chłopak co wcześniej.
- Ślicznie grasz, masz talent.
Trochę wstydliwym głosem odparłam.
- Dzięki, ale jak dla mnie to jeszcze nie to co chciałam osiągnąć.
- Jak wolisz. Jestem Ross. 
- Ja Laura
Podaliśmy sobie ręce, bo odstęp między oknami był nie wielki.
- Wreszcie mam jakąś młodą sąsiadkę. Takto to tylko starsze panie i babcie z dziadkami tu mieszkają.
- No to nie za fajnie - uśmiechnęłam się
- Nawet nie wiesz jak się cieszyłem, jak zobaczyłem się przez okno.
Zachichotałam.
- Co ? Mam coś na włosach !? Na twarzy !? - zaczął się kręcić oglądając swoje ciało.
- Nie, nie - teraz to już był szeroki uśmiech. - Po prostu zabrzmiało to jakbym była Twoją dziewczyną i nie widziałbyś mnie przez co najmniej rok.
- Aha. Chyba że tak.
- A tak w ogóle to mieszkam tu razem ze swoją siostrą Vanessą. Poczekaj.. Zawołam ją.
Vaaaaaaaaaaaan ! - Zaczęłam się drzeć. Ta wbiegła do pokoju przestraszona i pytała czy coś się dzieje.
- To jest właśnie moja siostra Vanessa. 
- Nessa poznaj Ross'a 
- Hej miło mi Cię poznać - podał pierwszy rękę Ross
- Mi też miło - zarzuciła swój uśmieszek - A teraz przepraszam Cię Ross, ale muszę lecieć dalej rozpakować swoje rzeczy. Cześć !
Gdy siostra już wychodziła on krzyknął ,,Hej !,, i drzwi do pokoju się zamknęły.
- Mówię Ci ona na sto procent będzie pasować do mojego starszego brata Rikera. - zaczął Ross
- To Ty masz rodzeństwo ? - spytałam zdziwiona
- Taa... Mam jeszcze 3 braci i jedną siostrę.
- Ooo to dosyć dużo... Wytrzymujesz ? -Palnęłam
- Jak widać jeszcze żyje - uśmiechnął się - A i Laura ! Zapraszam Cię dzisiaj do nas w odwiedziny razem z Vanessą. Poznacie moje rodzeństwo.
- Ross przepraszam, ale śpiąca jes...
- No proooooszę, chociaż na chwilę - zrobił minę błagalnego szczeniaczka
- No dooobra ;) Za 15 minut będziemy.
- Okej... To cześć !
- Hej !
Zasłoniłam już rolety w oknie i postanowiłam przebrać się w coś cieplejszego, niż to co miałam na sobie, ponieważ było już chłodno. Założyłam więc to (Bez czapki i Odtwarzacza - od aut.).  Zeszłam na dół i oznajmiłam Nessie że za 5 minut idziemy do Rossa, żeby poznać jego rodzinę. Zaczęła więc latać po całym domu w poszukiwaniu ubrania dla siebie i krzyczała na mnie z pretensjami ,,Dlaczego teraz jej powiedziałam ?!,,. Gotowe założyłyśmy buty i poszłyśmy do sąsiadów. Zadzwoniłam dzwonkiem i już po chwili w drzwiach ukazał się nie kto inny jak Ross. 
- Zapraszam :)
Weszłyśmy do środka i zdjęłyśmy zbędne rzeczy. Moim oczom ukazał się mały, cieplusi domek. Taki rodzinny. Dopiero po chwili zmieniłam zdanie, gdy uświadomiłam sobie że dom jest wielki, a z salonu dobiegały odgłosy kłótni chłopaka i dziewczyny. Ross złapał nas za ręce i zaprowadził do salonu. 
- To jest nasza nowa sąsiadka Laura - wskazał na mnie - A to Vanessa.
Tym razem wszystkie spojrzenia padły na nas, a po chwili usłyszeliśmy mieszaninę wszystkich głosów składającą się z dwóch zdań: ,,Hej Laura !,, i ,,Cześć Vanessa,,. Zaśmiałyśmy się i Ross zaczął przedstawiać resztę rodziny. Dowiedziałam się że najstarszy brat to Riker, ma 23 lata i to, że rzeczywiście pasuje do Ness z wyglądu, ale bardziej z charakteru. Zaraz po nim jest Rydel. Blondynka, 21 lat, lubi ustawiać braci do pionu i to ona uczestniczyła w kłótni. Następny zaraz jest Rocky, brunet 19 lat i  to jest druga osoba z kłótni. Później Ross - o nim to już trochę wiecie i na końcu Ryland, 18 lat również brunet. Wszyscy mają na nazwisko Lynch. + Mają najlepszego przyjaciela Ellington'a Ratliff'a.
 Ross, Rydel, Riker, Rocky i Ratliff grają w zespole R5 i wiele innych informacji. Było tego naprawdę ogrom. Od razu zaczęłam nawiązywać dobry kontakt z Rydel, bo była naprawdę cudowną dziewczyną. Rozmowy ciągnęły się jeszcze przez długo. Były tematy na wszystkie rzeczy od tego,, Jak się tu znalazłyśmy ?,, do ,, Co to jest Rockliff ?,, I na wszystkie pytania dostałyśmy odpowiedzi. Około godziny 22 postanowiłyśmy że pójdziemy już do domu.
- No ale wcześnie jeeeeest... - marudził Ross
- Ross ! Do jasnej cholery daj im odpocząć bo są po wyczerpującej podróży i chcą iść spać, a Ty im jeszcze dupę zawracasz ! - krzyknęła zdenerwowana Delly
- No Dobra... Przepraszam że natrętny jestem.
- Nie no Okej. - odezwałam się
- To my już pójdziemy - odezwała się Van
- To Dobranoc ! 
- Dobranoc ! - Odkrzyknęłyśmy.
Założyłyśmy kurtki i buty i poszłyśmy do domu. Oby dwie byłyśmy padnięte na maxa. Od razu poszłyśmy do swoich pokoi. Weszłam do środka i rzuciłam się na łóżko. Lecz niestety musiałam wstać i założyć pidżamy. Po 5 minutach byłam już zwarta i gotowa do spania. Położyłam się na łóżku. Przyznam że jest ono naprawdę wygodne. Zagrzebałam się głębiej pod kołdrę i zaczęłam myśleć o tym całym dniu i co będzie działo się dalej. Czy coś się wydarzy ciekawego co zmieni moje życie i obróci je o 180 stopni. Szczerze ? Sama nie wiem. Myślałam tak jeszcze o Rossie... Nie wiem dlaczego. Jakoś... tak po prostu. Strasznie się cieszę że poznałam jego i tą szaloną rodzinkę Lynch'ów. Czekają mnie teraz wspaniałe lata zabawy, szaleństwa i jeszcze innych rzeczy. Teraz sobie myślę... Jak dobrze że Van dostała tą posadę w  filmie. Gdyby nie ona, nigdy byśmy się tutaj nie znalazły. Z obmyśleń wyrwała mnie oczywiście ona. Przyszła sprawdzić co robię i powiedziała że nudzi jej się trochę. Zaprosiłam ją więc do środka i mimo że obie co chwilę przysypiałyśmy, zrobiłyśmy taką godzinkę szczerości. Pomyślałam że zacznę i spytałam ją czy jest ktoś kto aktualnie jej się podoba. Odpowiedziała że raczej nie. A ja w głębi duszy i tak dobrze wiedziałam, że Riker jej się podoba. Głupia nie jestem... Może troszkę, ale to nie w takich tematach.. przecież widziałam jak się na niego patrzyła. Następne pytanie zadała ona. Zapewne, była tego ciekawa od początku naszego przyjazdu. ,,Czy zamierzasz w LA zakochać się w kimś, tak... na zawsze ?,, Nie odpowiedziałam nic. Zresztą co miałam mówić ? Nie znałam na razie nikogo oprócz Lynch'ów. Nie wiedziałam czy spotkam taką osobę, która będzie tą właściwą. Do tej pory miałam tylko jednego chłopaka którego kochałam. Mieszkał on w Chicago, a miał na imię Jake. Nie lubię o nim wspominać. Byliśmy razem rok, oczywiście byłam wtedy naiwna i dla mnie była to miłość do końca. Lecz któregoś dnia poszłam by odwiedzić go bez zapowiedzi. Taka po prostu niespodzianka. A że miałam swoje klucze do jego mieszkania, to po cichu otworzyłam dom. Wtedy... tak bardzo mnie zranił. Zobaczyłam go jak obściskuje się z inną dziewczyną. To tak bardzo bolało... Szłam ulicami Chicago z zapłakanymi oczami i rozmazanym tuszem do rzęs. Od tamtej pory, boję się zaufać jakiemuś chłopakowi i niestety.. boję się zakochać. Ocknęłam się i zobaczyłam że Van macha mi ręką przed oczami i trzęsie mną jak najęta. 
- Co robisz ?! - wrzasnęłam
- Myślałam że już odpłynęłaś do piekła.
- Do piekła ?! Ja ci dam !
Złapałam do ręki poduszkę i ze śmiechem, ruszyłam w pogoń za siostrą. Ganiałyśmy się tak z dobre dziesięć minut. Tak bez opamiętania. Nie obchodziło nas już, że jest pierwsza w nocy i że przez te krzyki obudzimy sąsiadów. Byłyśmy skupione tylko na tym, która wygra zaciętą walkę na poduszki. Vanessa naprawdę czasem wkurza mnie tak bardzo, że aż się we mnie gotuje, ale mimo wszystko tak strasznie ją kocham. Po naszej zabawie byłyśmy już wykończone tak, że na czworaka wracaliśmy do pokojów. Ułożyłam się na łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Obracałam się z boku na bok przymykając oczy, lecz to też nie zadziałało. Nagle usłyszałam szelest koło moich drzwi. Wzdrygnęłam się i obróciłam na drugi bok, żeby na moim polu widzenia był cały pokój. Ktoś zapukał. Powiedziałam nieśmiało ,,proszę,, i moim oczom ukazał się blondyn z zapłakanymi i całymi czerwonymi oczami. 
- La.. La.. Lau... - Strasznie się jąkał, wystraszyłam się
- Coś się stało ? - spytałam przerażona
- Lau.. Jjj.. Ja.. Ja Cię potrzebuje...
- Ross co się dzieje ? - powiedziałam smutnym głosem 
- Mmmmm... Mmoja babcia... jessst powważnie chhorra.. ... - wybuchnął donośnym płaczem.
- Ross nie martw się - pocieszałam chłopaka - wszystko się ułoży i nic się nie stanie. Obiecuje...
Pomyślałam że dobrze będzie jak podejdę i mocno przytulę zapłakanego chłopaka. Tak więc zrobiłam. Przyłożyłam głowę do jego rozbudowanej klatki piersiowej i objęłam go rękami w pasie, ponieważ był wyższy ode mnie o pół głowy. Teraz słyszałam bicie jego serca. Czułam w nim wielki ból, bo wiedziałam co czuje.. Mimo pocieszeń wiedziałam że babcia z tego już nie wyjdzie..Wiedziałam również jak to jest, bo ja miałam podobnie po stracie moich rodziców. Czułam teraz jak łzy z jego oczu kapały mi na głowę. Jakby nagle z promiennego słońca, zrobiła się wielka ulewa. Spojrzałam teraz na jego twarz. Była cała mokra, a włosy opadały mu na czoło. Odgarnęłam je lekko ręką, spojrzałam mu w je cudne brązowe oczy i powiedziałam ,, Ross... Proszę Cię nie płacz.. Wszystko będzie dobrze,, Po około 3 minutach, chłopak się ogarnął. Powiedziałam żeby wszedł do łazienki i przemył twarz zimną wodą, bo jest cała gorąca. Gdy wyszedł mimo że już nie płakał, nadal był smutny. Oboje usiedliśmy na łóżku. Jedna łza spłynęła mu znowu po policzku. Pocieszałam go, ale tylko powiedział ,,Nic nie będzie dobrze ! Nie wiesz jak jest ! Nie wiesz jak ja się czuję !,, Teraz to ja płakałam. Morze łez lało się na moją kołdrę. 
- Laura... Coś się stało ? 
- Nie nic - próbowałam zatrzymywać łzy i mimo mojego oporu one nadal spadały jedna za drugą w dół.
- Przecież widzę.
Opowiedziałam mu całą historie jak to było. Jakie było moje życie jak byłam mała. Jak zginęli rodzice. Jak się czułam i jak musiałam żyć w tych pokojach. Opowiadanie tego zawsze sprawiało mi wielki ból, ale chciałam żeby Ross o tym wiedział.
- Przepraszam - powiedział smutnym tonem
- Nie masz za co.. Nie wiedziałeś co się działo.
- Ale mimo tego Cię uraziłem. Naprawdę przepraszam.
- Nie no już okej.
- To może ja już pójdę - odparł Ross. 
Już był przy drzwiach gdy krzyknęłam.
 - Nie Ross, poczekaj!.. Mógłbyś zostać jeszcze chociaż na chwilę ?
- Jak tylko chcesz.
Gadałam z Rossem o wielu sprawach. Humory nam się poprawiły. Teraz nawet niekiedy się śmialiśmy. Opowiadaliśmy sobie o naszym wesołym dzieciństwie. Takie najśmieszniejsze momenty z naszego życia. Tak dla poprawy nastroju. Ross powiedział jak wpadł do wiaderka nogą w którym był beton, a ja jak sturlałam się z górki. Oboje stwierdziliśmy, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Tak też się stało. Ross był dla mnie jedyną osobą, której czułam że mogę powiedzieć wszystko. Teraz zwierzaliśmy się z naszych problemów i co nas najbardziej gnębi. Gdy na dworze robiło się powoli jasno, blondyn oznajmił, że już pójdzie bo nie chce później przegapić fajnego dnia na spanie. Zaprosił mnie na 13:00 na lunch, przytuliliśmy się na pożegnanie i wyszedł. Ja ponownie zagrzebałam się w kołdrze. I znowu to samo... Nie mogę zasnąć. Ale teraz nie dlatego że słyszałam szelest. Teraz nie mogę zasnąć bo myślę.. Myślę... O tej blond czuprynie, która co chwilę spada mu na czoło, a on ręką zgarnia je z powrotem na górę. O tych oczach, które błyszczą się na tysiąc różnych sposobów. I o tym uśmiechu, który sprawia że wszystkie moje złe wspomnienia znikają. Ogółem...  O nim. 
Kto wie ? Może to Ross stanie się tą osobą na zawsze ?
------------------------------------------------------------------------
Hej wam ;*
 I oto rozdział 1 ;) Piszcie w komentarzach jak wam się podoba :) Mam nadzieje że jest dosyć długi. Jak dla mnie wcale nie jest taki zły. Miał być krótszy i to dużo, ale nagle mnie złapała wena i tak jakoś wyszło ;D 
Zapamiętaj ! 
Twój jeden komentarz, który Cię nic nie kosztuje, sprawia mi uśmiech i daje większą motywację !