W poprzednim rozdziale:
* Zdziwiła mnie ta propozycja i sam fakt że Laura coś powiedziała, ale
szczęśliwy że pozwoliła mi to zrobić, zbliżyłem swoje wargi do jej
twarzy i wpiłem się w delikatne usta brunetki.*
*Ross*
Całowaliśmy się bardzo namiętnie z wielkim uczuciem w naszych sercach, które zrodziło się dosyć niedawno, ale było trwałe jak rzeka. Przerwała nam pielęgniarka, która wtargnęła do pokoju jak strzała. Oderwaliśmy się od siebie, a one patrzyła na nas z podziwem i łzami w oczach plus mruczała pod nosem ,,forever alone,,. Wzięła ze sobą tacę, którą prawdopodobnie zapomniała i chlipiąc wyszła z sali. Spojrzeliśmy się po sobie z Laurą i wpadliśmy w gwałtowny śmiech. Nie wiem co to było, ale naszła nas chyba taka fala. Znowu mogłem usłyszeć jej piękną barwę głosu i śmiech. Wszystko było jak wcześniej, lecz nie zupełnie... To nie było to samo życie. Teraz zaczęło się wszystko inaczej. Laura na wózku. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie tego - pomyślałem i wykrzywiłem z kaprysem twarz.
- O czym tak myślisz ? - spytała
- O tym co będzie teraz. Jak to wszystko będzie wyglądać.
- Przepraszam że popsułam wam życie. - powiedziała ze smutkiem - To nie była Twoja wina. Nikt nie wiedział co się stanie.
- Ale gdybym nie wstała z tego łóżka..
- Laura! -przerwałem jej- Mogło być gorzej. Nie wiadomo do czego ten palant jest zdolny. Przeżyjemy to razem. Zaufaj mi.
Widocznie powiedziałem to z takim przekazem, że dziewczyna zrozumiała, bo nie powiedziała już ani jednego słowa. Siedziała teraz na łóżku i milcząc wpatrywała się w szarą rzeczywistość za oknem. Wiedziałem że będzie się długo obwiniać. Widziałem to po jej oczach, a ponoć one nigdy nie kłamią.
Postanowiłem że nie będę tu siedział bezczynnie. Zostawię Laure. Pewnie chcę pobyć trochę w samotności i oswoić się z sytuacją. Zebrałem swoje rzeczy z krzesła, rzuciłem tylko ,,Jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń,, i wyszedłem zamykając za sobą drzwi.
Chodziłem w kółko ulicami LA rozmyślając plan na dalszy dzień. Przysiadłem na chwilę na ławce i czekałem na jakiś nagły zbieg wydarzeń. Po około 20 minutach widziałem tylko 2 dziewczyny biegnące ścieżkami, kobietę z wózkiem i psa z jego właścicielem. Znudzony ruszyłem w kierunku Starbucks'a. Może tam będzie coś ewidentnie ciekawego. Usiadłem za ladą i wziąłem menu w ręce.
- Czy coś sobie pan życzy? -spytała mnie dosyć skąpo ubrana kelnerka
- Jeszcze chwilę się zastanowie.
- Rozumiem. Jak będzie Pan chciał złożyć zamówienie to niech pan zawoła ,,Anna,, to podejde.
- Czyli mam rozumieć że nazywasz się Anna?
- Niee -zaśmiała się- To tylko zdrobnienie.
- To skoro już rozmawiamy to... Nazywam się Ross. Ross Lynch. - chciałem naśladować Bond'a więc poruszyłem brwiami dwa razy w górę i dół.
Blondynka prychnęła i powtórzyła po mnie, tylko tym razem powiedziała swoje całkowite imię. Trochę się rozgadaliśmy i przez to dowiedziałem się o niej kilka ciekawych rzeczy. Nazywa się Annabelle Evans. Ma 17 lat. Przeprowadziła się tu z rodziną rok temu i mieszka niedaleko stąd. Jej ulubiony kolor to lazurowy. A danie które lubi najbardziej to pizza i corn dogi. Wymienialiśmy się informacjami dopóki nie zrobiło się ciemno. Przy okazji w trakcie rozmowy zamówiłem sobie vaniliowe latte, które jak się okazało było na koszt firmy. Postanowiłem że wrócę sprawdzić co z Laurą. Umówiłem się z kelnerką na jutro o tej samej godzinie w Starbucksie. Tylko. Tym razem ja stawiam kawę. Zauważyłem że ma podobny charakter do mnie więc postanowiłem jakoś rozwinąć tą znajomość. Wracając. Zabrałem ze stołu telefon, wsadziłem do kieszeni i wyszedłem mówiąc szybko ,,Cześć,,. Nagle poczułem lekkie wibracje w spodniach, a po chwili zabrzmiał dźwięk mojego SMSa. Wyjąłem telefon z kieszeni, przesunąłem palcem po ekranie i włączyłem wiadomość.
,,Hej tu Laura. Może to zabrzmi trochę dziwnie ale jakoś smutno tu bez Ciebie. Jak masz czas to proszę przyjedź,,
Uśmiechnąłem się lekko do ekranu i ruszyłem szybkim krokiem w stronę szpitala. Po jakichś 10 minutach byłem na miejscu. Wstąpiłem jeszcze do baru, aby kupić coś do jedzenia biednej dziewczynie. Wziąłem dużą porcję frytek z ketchupem i udałem się na górę do sali. Gdy weszłem do środka, Laura chyba była lekko przestraszona bo zrobiłem ,,a'la z buta wjeżdżam,, ponieważ za cholerę nie wiedziałem jak otworzyć te drzwi. Musiałem więc zahaczyć łokciem o klamkę, przyciągnąć ją ręką do siebie, a resztę wykonałem już nogą. Tyle że. Był w tym jeden mały problem. Tuż przy wejściu nadepnąłem sobie jedną nogą na rozwiązaną sznurówke i już po chwile cały czerwony od ketchupu Z frytkami we włosach przytulałem podłogę. Słyszałem jak Lau cicho chichotała zakrywając swoje usta ręką, aby żaden większy dźwięk nie wydobył się na powierzchnie. Podniosłem się i powiedziałem cicho - Przepraszam..
Ale zrobiłem to tylko dla zmyłki bo tuż za chwilę łaskotałem dziewczynę ile sił w rękach za to bezczelne i wariackie chichotanie. Laura turlała się po łóżku z góry na dół telepiąc się na wszystkie strony i co kilka chwil na ledwo złapanym oddechu krzyczała ,,Przestań! Ross przestań!,, W końcu po około pięciu minutach męczarni zostawiłem ją w spokoju. Powiedzieliśmy chwilę po czym tak miałem dość tego świństwa na swojej głowie, że musiałem wrócić do domu się odświeżyć. Nie miałem chęci wyjścia z pokoju. Nie chciałem jej zostawić samej, lecz w sumie to innego wyboru nie było. Zarzuciłem kurtkę na ramię i sprawnym krokiem wyszedłem z sali by być jak najszybciej obok przyjaciółki. Jazdy taksówką którą zamówiłem nie będę wam opisywał. Bo po co? Żadna filozofia. Gdy dotarłem do domu zastała mnie znowu szara rzeczywistość. Riker grał w pokoju na górze na gitarze i przez to ćwiczył na najbliższy koncert w Washingtonie, Rydel pichciła w kuchni kolację dla wszystkich. Ellington z Rockym nawalali w konsolę ile się da, drąc mordą na cały dom, a Ryland znowu gdzieś wybył ze swoją dziewczyną. Jedno jest pewne. Taki ciąg wydarzeń jest i będzie pewnie do końca życia. Pobiegłem schodami na górę nawet nie witając się z resztą. Złapałem jakieś nowe, świeże ciuchy i wbiłem jak rakieta do łazienki. Zająłem z siebie górną część stroju i stanąłem przed lustrem. Nie pamiętam kiedy tak ostatnio napakowałem. Mniejsza o to. Odpiąłem pasek od spodni, a następnie zwinnie zdjąłem różowe bokserki z Calvina Kleina. Odkręciłem kurek i na moje ciało zaczęły lecieć letnie kropelki. Oczywiście. Podkręciłem na cieplejszą. Bo jak to stwierdziła moja mama ,,Ty to zawsze masz taką gorącą wodę, że dupe parzy!,, Także ta teoria się sprawdza. Po około 10 minutach wyszedłem starannie wyszorowany spod prysznica, założyłem nowe ubrania, złapałem telefon w kieszeń i wyszedłem z domu bez słowa. Tym razem wpakowałem się do auta, wsadziłem kluczyki w stacyjke i ruszyłem z prędkością 80km/h. Po dojechaniu na moejsce tym razem kupiłem jej czekoladki i ruszyłem znów do sali. Siedziała cała mokra, z rozmazanym tuszem na policzkach. Strasznie się tym przyjmowała i to źle odgrywało się na jej psychice. Podeszłem do niej i mocno z tyłu złapałem ją ramionami w pasie. Chciała poczuć że nie jest z tym wszystkim sama, a ja jej chciałem to dać. Odwróciła się do mnie przodem i namiętnie pocałowała. Czułem ten strach w jej sercu. Okazywała to nawet w pocałunkach. Postanowiłem przejąć inicjatywę. Wplotłem rękę w jej włosy, a opuszkami palców głaskałem po policzku. Starałem się całować coraz namiętniej i głębiej. Nie wiem ile upłynęło ale oderwaliśmy się od siebie. Lekko się do mnie uśmiechnęła.
-Zostaniesz ze mną ? -spytała pewna siebie
-Jak chcesz - chyba odpowiedziałem trochę za szorstko.
-Wiem że to już z jakiś setny raz ale dzięki że jesteś.
-Nie ma sprawy -dałem jej buziaka w policzek.
Usiadłem na łóżku, zdjąłem buty i położyłem się koło dziewczyny. Ta wtuliła się w moją klatkę ppiersiowej. Było jej chyba strasznie wygodnie bo już po około 5 minutach była w innym świecie. Ja sam też nie pamiętam kiedy odpłynąłem.
----------------------------------------------
Obudziłem się rano cały obolały. Moja babcia miała rację. Te łóżka są strasznie nie wygodne. Bolą mnie wszystkie kości, a szyją ledwo skręcam. Laura jeszcze spała jak suseł. Naprawdę. Czasem ciężko ją wybudzić. Raz prawie byśmy się spoźnili na wycieczkę, to musiałem użyć drastycznych metod pobudki. Pamiętam że nie dość że potrząsałem, to oblewałem trochę wodą. Krzyczałem na cały dom i biłem ją poduszką. Jak tylko się obudziła zmierzyła mnie wzrokiem jakby zaraz chciała mnie zabić. Chyba miała takie zamiary, dlatego też zacząłem uciekać, a ona mnie goniła. Skończyło się tak że wpadliśmy do autobusu w ostatnią chwilę. Nie wnikajmy już w kazanie jakie dostaliśmy:instrukcja jak się budzik ustawia itd. Wstałem z łóżka powoli aby nie obudzić dziewczyny. Zostawiłem jej kartkę na biurku o treści:
,,Hej Księżniczko ;*
Słodko spałaś i nie chciałem Cię budzić.
Wyszedłem i wrócę dosyć późno.
Jakby codziennie się działo to pisz.
Ross.,,
Pojechałem do domu się ogarnąć, a później na umówione spotkanie z Annabelle. Tym razem zamówiłem karmelowe latte z podwójną pianką. Usiadłem na przeciwko dziewczyny i rozpoczęliśmy rozmowę. Była ona w zasadzie o wszystkim i o niczym. Gadaliśmy o dzieciństwie, zabawnych sytuacjach jak to np. Zsikałem się na podłogę itd. Ona opowiadała o swojej rodzinie, byłym chłopaku. Ogólnie miała ciekawsze życie. To co mnie zainteresowało to to że przeżyła śmierć kliniczną. Ciężko spotkać takich ludzi. Chciałem się dowiedzieć więcej, ale nagle zabrzmiał dźwięk SMSu. Na wyświetlaczu pojawiło mi się zdjęcie Laury i odruchowo uśmiechnąłem się do ekranu. Odblokowałem telefon i otworzyłem wiadomość.
,,Ross! Błagam Pomocy!,,
---------------------------------------
Hej wam Misie ;* Dawno mnie tu nie było. Przepraszam. W ferie od 2 lutego na 100% nadrobie :) Opowiadajcie jak tam nowy rok, w szkole itd. ^^
Jeden komentarz, a tak bardzo motywuje.,,
Super, Annabel to interesująca postać ;)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!
Mam nadzieję że Annabel nie namiąci u Raury
OdpowiedzUsuńJaki cudowny Rozdział
OdpowiedzUsuńI przepiękny Blog! *-*
Jestem taka ciekawa co do stanie w następnym rozdziale :D ciekawość mnie żera
już nie mogę doczekać się nexta
~ kocham Miśka ^. ^