8/30/2014

Rozdział 3

 *Laura*
I wtedy zamarłam... Tak.. To był mój Ojciec.
Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie zobaczyłam. Na chodniku obok mojego domu przechodził on. Mój własny tata. Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie i upadłam na trawę. Zaczęło mi się wszystko przypominać. Ten wypadek, po którym razem z Van przeżywaliśmy wielką żałobę. Ten pobyt w tym obleśnym domu opieki i to mieszkanie u babci. A on i zapewne mama też, tak po prostu nas okłamywali. Nie wiedziałam co robić. Jak zareagować, co powiedzieć. W końcu wyrzuciłam mu to, co tak naprawdę o tym wszystkim myślałam. Mógł nas przecież od razu oddać do domu dziecka! A on zaczął mówić jak to on nie chciał nas zostawić, że jest mu przykro i inne sramty tamty, które na chwilę obecną nie były potrzebne bo i tak wiedziałam że to kłamstwa. Zaczęłam cicho łkać tak żeby nie zauważył. Lecz światło padające od lamp mi w tym przeszkodziło. Zobaczył moje łzy i podszedł powoli. Chyba chciał mnie przytulić. Za to wszystko co mi zrobił, chce mnie uścisnąć ?! No chyba go pogięło. Lekko go odepchnęłam, krzyknęłam ,,Zostaw Mnie !,, i uciekłam z płaczem do domu. Zakluczyłam go, żeby przypadkiem tu nie wszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam że Vanessa się wszystkiemu przygląda. Widziała co właśnie się stało. Podeszła żeby mnie objąć. 
- Czyli Ty też wiedziałaś ?! - Ta tylko lekko się odsunęła i zamilkła na wieki - Nie rozumiem jak mogliście mi to robić ! 
Złapałam swoją torbę i wybiegłam na zewnątrz. Chciałam teraz tylko ze sobą skończyć. Zobaczyłam jak Vanessa próbuje mnie dogonić. A ja biegłam przed siebie, widząc tylko zamazany obraz przez łzy. W końcu znalazłam się przy jakimś moście. Odwróciłam się plecami do barierki i zsunęłam się powoli w dół. Zakryłam twarz rękami i płakałam. Nie rozumiem jak tak można ? Gdybym nie spotkała ojca na ulicy, nigdy bym nie wiedziała co tak naprawdę się stało. Zadawałam sobie teraz tylko jedno pytanie. Jak oni mogli mi to zrobić ? 
*Ross*
Nie miałem co robić, więc pomyślałem, że pójdę na spacer. Chciałem odświeżyć mózg (Musiałam xD - od aut.), przewietrzyć się trochę i przemyśleć parę spraw. Założyłem słuchawki na uszy i ruszyłem w stronę mostu, bo to moje ulubione miejsce w którym zazwyczaj przesiaduje. Tam mi się tak jakoś najlepiej myśli.  Szedłem spokojnie ulicą. Samochodów już nie było tak wiele, jak np. o godzinie 16:00 bo dojechać gdzieś jest wtedy naprawdę tragicznie. Zaledwie nie było nikogo. Widziałem tylko jakiegoś rowerzystę i może ze 3 auta. To Dobrze.  Gdy byłem już bliżej mostu zdjąłem słuchawki, ponieważ bardzo lubiłem słuchać szumu rzeki która tu przepływała. Zadzwonił do mnie telefon. Była to Van. Powiedziała że Laura wyszła i nie ma jej od 2 godzin w domu. Nagle usłyszałem donośny płacz. Zobaczyłem jak jakaś dziewczyna siedziała pod barierką, głowę miała opuszczoną, a włosy co chwila zasłaniały ją coraz bardziej. Tak. To była moja Lau. Podszedłem bliżej by spytać czy nic jej się nie stało. Nie patrzyła się na mnie i nie wiedziała z kim rozmawia, więc lekko odburknęła chlipiąc że nic. Odgarnąłem jej lekko włosy z czoła, a ona podniosła głowę. ,,Przecież Widzę,, - odparłem. Ona rzuciła mi się na szyje i powiedziała ,,Ross jak dobrze że jesteś,, . Teraz łzy skapywały jej na moją koszulkę. Czułem jak powoli była ona coraz bardziej mokra.
- Co się stało ? - spytałem z przejęciem.
Laura zaczęła mi wszystko opowiadać, co chwilę pociągając nosem. Gdy usłyszałem jej całą historię, pociągnąłem ją bliżej do siebie i przytuliłem tak mocno żeby wiedziała że u mnie będzie zawsze bezpieczna. Siedzieliśmy tak teraz wtuleni na zimnym betonie. Zaproponowałem dziewczynie, czy może nie chciałaby zostać u nas na noc. Zgodziła się. Wstałem, złapałem ją za rękę i powolnym krokiem powędrowaliśmy do mojego domu. Drzwi otworzył nam Rocky.
- Laura a co ty tuu... 
Przerwałem mu bo nie chciałem żeby wszyscy teraz na nią naskoczyli. Wiedziałem że byłaby oblężona pytaniami od mojego rodzeństwa ,,Co się stało ?,, i wiele innych. Zabrałem ją do mojego pokoju i powiedziałem żeby chwilę na mnie poczekała. Zszedłem na dół, powiedziałem rodzeństwu, że brunetka zostaje a u nas dziś na noc, a czarnowłosa zaraz przyjdzie i również będzie nocować. Dodałem jeszcze żeby nie zadawali żadnych pytań i zachowywali się tak jak zwykle. Poszedłem do kuchni by nalać wody i zrobić coś do jedzenia biednej dziewczynie, bo siedziała 2 godziny na dworze i zapewne była głodna i spragniona. Przy okazji wyciągnąłem telefon i napisałem SMSa. Wszedłem w kontakty, wybrałem nazwę ,,Nessa,, i napisałem:
Hej Van ! (Hug)
Laura jest cała i zdrowa u mnie w domu. 
Pakuj swoje i jej pidżamy, szczoteczki do zębów i inne duperela i przychodź do nas na noc.
Pogadamy później.
 Ross
Po chwili dostałem odpowiedź na moją wiadomość:
Hej ! 
Dzięki za odnalezienie mojej siostry ;* Mam u Ciebie dług.
Już się pakuje i zaraz tam będę :)
Van  
Wysłałem wiadomość, zablokowałem telefon i wsadziłem go do kieszeni od spodni. Wziąłem tace z przyszykowanymi rzeczami i ruszyłem z powrotem na górę, krzycząc jeszcze do Rikera, że Van zaraz przyjdzie i zostaje na noc. Ten jak opętany ruszył do swojego pokoju biegnąc chyba 20 km na godzinę, bo nawet nie zauważyłem jak wyprzedził mnie po schodach. Otworzyłem drzwi do pokoju i ujrzałem smacznie śpiącą Laurę. Postawiłem jedzenie na szafce nocnej i usiadłem obok dziewczyny na łóżku. Teraz wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Jak śpi jest jeszcze śliczniejsza niż zwykle. No ale nie ważne. Zresztą... Nie mogę tak mówić bo zawarliśmy tak jakby ,,kodeks,, przyjaźni i nie chcę go łamać. 
*Laura*
Obudziłam się i momentalnie zobaczyłam na telefon, która godzina. Była już 22:30.  ,,Jprdl ! Gdzie ja jestem ?!,, - pomyślałam. A no tak... Przecież zasnęłam u Rossa... Byłam już spokojna... Usłyszałam jak Ellington darł się na Rocky'iego, że ten nie zostawił mu ani jednej żelki i przez to ten musi teraz żyć na kanapkach. Lekko się zaśmiałam. Wstałam z łóżka i poszłam sprawdzić sytuacje. Schodziłam ze schodów powoli żeby nikt mnie nie zauważył. Ale niestety wszystko poszło na marne. Zahaczyłam jakoś o schodek i z hukiem zleciałam w dół. Wszyscy momentalnie obrócili głowy w moją stronę, a ja lekko masowałam nogę zwijając się z bólu. Podszedł do mnie Riker bo on jest jakimś większym ,,znawcą,, i stwierdził że noga jest skręcona. Jeszcze tego brakowało ! Najpierw rodzina, później noga, a teraz jeszcze z tłumu Lynch;ów widziałam wyłaniającą się Vanessę. Nie chciałam żeby do mnie podeszła. Zaczęłam się czołgać po podłodze w stronę salonu gier, który był w tak jakby piwnicy. Były tam schody, dlatego bez większego namysłu zjechałam po nich w dół tyłkiem, a następnie wślizgnęłam się na pierwszą lepszą kanapę. Słyszałam jak poziom nade mną, Ross złapał za rękę Van i powiedział żeby poczekała, a on do mnie pójdzie i pogada. Nessa chyba powiedziała, że okej bo po sekundzie słyszałam tupanie na schodach. Nie myliłam się. Ross usiadł koło mnie i zaczął mi tłumaczyć, że nie mogę tak traktować siostrę. To ona wzięła mnie pod opiekę, zamiast oddać mnie do sierocińca. Ona się mną opiekowała. I to właśnie dzięki niej jestem tu teraz. Jednak na razie nie chciałam jej przebaczać. Nie potrafiłabym tak zapomnieć z dnia na dzień że oszukiwała mnie przez dobre 8 lat. A rodzice ? Pójdę tam kiedyś i wygarnę im wszystko co tak bardzo mnie bolało przez tak długi czas. Oni już nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Są w moich oczach nikim !
 Przez cały czas gdy blondyn mówił, ja nie odzywałam się ani słowem. Zamilkłam jak kamień. Bo naprawdę gdyby nie Van, teraz pewnie siedziałabym na kanapie konając z nudów albo roznosiła gazety po całym Chicago. Wybaczę jej. Ale jeszcze nie teraz. Ross chyba zauważył że nie słucham bo przestał mówić i zaczął się śmiać. Okazało się że zadał mi pytanie czy wierze że kiedyś kosmici nas nawiedzą i zjedzą nasze mózgi, a ja że byłam taka zajęta rozmyślaniem, że odparłam : Mhym. Ja też nie wytrzymałam. Po około 3 minutach powoli zaczynałam się krztusić własnym śmiechem. Ogarnęłam się trochę i zaproponowałam chłopakowi abyśmy wrócili już na górę bo pewnie większość się martwi. Zgodził się. Wziął mnie na ręce, bo przypominam że jak staje to boli mnie noga i strasznie kuleje. Od razu gdy znaleźliśmy się przy drzwiach od salono-piwnicy, blondyn zaniósł mnie w kierunku salonu i położył na białym, skórzanym fotelu. Odwrócił się i chyba puścił oczko do Van, bo ta wyszczerzyła uradowana zęby. 
~Dwa tygodnie póżniej~
*Laura*
 Była już 21. Przyszłam właśnie z siostrą do sąsiadów na noc. Wszystko było już pod kontrolą. Wybaczyłam Van i żyłyśmy tak jak kiedyś. W między czasie zaczęłam uczęszczać na lekcje fortepianu, bo Ross stwierdził że mam talent. Co do niego to chodziliśmy razem do kina, na lunche do kawiarni i na spacery do parku. Z obmyśleń wyrwał mnie Riker, który otworzył nam drzwi. Wziął nasze kurtki i powiesił na wieszakach i zaprowadził nas do salonu na kanapy. Po chwili wszyscy dosiedli się do nas i Rocky krzyknął ,,Pograjmy w butelkę na rozbierano-wyzwaniowego !,, Wszyscy się zgodzili, tylko ja siedziałam jakaś taka nie mrawa. No ale że zostałam jedna na ich sześciu to zgodziłam się. Butelką kręciła Delly, która wylosowała Rikera. ,,Pocałuj dłuuugo Van, albo ściągnij sobie bluzkę,, Van chyba była przekonana że zrobi to drugie, lecz po chwili wessał się w jej usta i całował ją jakby nigdy nie chciał przestać.Chwilę później Ell nie wytrzymał i palnął: ,,Ej, ej ! Koniec tego zakochańce !,, Szybko się od siebie oderwali, jakby zapomnieli co przed chwilą robili i przysiadli się z powrotem. Butelka teraz wypadła na Rocky'ego. 
- No to tak... Bracie.. Załóż stringi,stanik i perukę, stań nad basenem, włącz piosenkę ,,Jason Derulo - Wiggle,, i zatańcz do tego, albo zdejmij wszystko co masz.
Chłopak chyba nie chciał się ośmieszać, bo pociągnął Rydel za rękę, a po chwili stał już na dole ubrany w różowe stringi i stanik + do tego brązowa peruka i poszedł nad basen. Wszyscy pękaliśmy ze śmiechu patrząc przez okno na Rocky'ego, który trzęsie swoimi pośladkami. Słyszeliśmy jeszcze jak ta stara sąsiadka się wydziera ,,Większego idioty to ja nie widziałam,,.
Gdy brunet wrócił do domu cały czerwony jak burak ze wstydu, przebrał się, wziął do ręki butlę i nią zakręcił. No i BUM ! Wypadła na mnie. Czekałam na zadanie cała się trzęsąc, bo wiedziałam do czego chłopak jest zdolny. I padło wyzwanie.
- Zdejmij bluzkę i stanik, albo usiądź okrakiem na Rossie, zdejmij mu bluzkę  i pocałuj go namiętnie,,
Po chwili Ross odparł:
- Ale my nie możemy... Mamy swoje zasady przyjaźni i Laura raczej nie chciała by ich łamać.

Wiecie co właśnie pomyślałam w tej chwili ?  

Może znam go mało czasu, ale mam dosyć ! Cholernie mam dosyć tego uczucia, gdy patrzę się na niego i nie mogę dać mu choćby nawet jednego buziaka, za to że mi pomaga. Że nie mogę choć na chwilę siedzieć w jego ramionach, otulona tak mocno, jakbym mnie nie widział przez rok, gdy się boję. Że nie mogę mu powiedzieć, że gdy widzę go z inną dziewczyną moje serce prawie się rozrywa na pół. Że gdy tylko jest blisko moje źrenice powiększają się, brakuje mi tchu, a serce bije jakby zaraz miało wylecieć.!
Podeszłam do chłopaka, usiadłam i szybko ściągnęłam mu bluzkę. Przeczesałam palcami jego włosy i wpiłam mu się w usta.

,,W dupie mam zasady !,, - pomyślałam

 -----------------------------------------------------------------------------------
Hej Misie ;* 
Oto rozdział 3. Przepraszam że tak długo czekaliście, ale totalny brak czasu : /
A teraz piszcie w komentarz jak Wam się podoba :)
Z anonima też można ;*
Dla was to tylko chwila, a dla mnie wielki uśmiech i motywacja <3
-Klaudia 

4 komentarze:

  1. Nooo.... to bylo piekne... Czekam na kolejny rozdzial... jest on poprostu cudny. Wszystkie te rozdzialy sa takie dlugie i tak wciagajace.. ;*** <333 Pozderki. ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki słodki <3 jejciu po prostu tatkent :)) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Ne spodziewałam się tego po Laurze
    .Mam nadzieję że next będzie oczami Ross'a

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawaj szybko next!!!
    Zapowiada się bardzo dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń