*Laura*
Hej. Nazywam się Laura Marano i kończę w tym roku 19 lat. Moim hobby jest muzyka i granie. Jak byłam mała lubiłam czasem powygłupiać się, udając że gram rolę w jakimś bardzo poważnym filmie lub śmiesznym serialu. A dziś, to co dla mnie było zabawą, dla Vanessy stało się rzeczywistością. Van to jest właśnie moja starsza, piękna i natrętna siostra. Właśnie jej nie ma i przez to zostałam sama w pustym domu razem z tysiąc-oma kartonami. Tak! Dobrze usłyszeliście. Sama!... Gdy miałam 10 lat, a Nessa 13, rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Pilot stracił panowanie nad sterem i samolot zaczął korkociągiem spadać w dół. Niestety. Nie udało się nikogo uratować. Gdy tylko policja zadzwoniła do nas z informacją że mama i tata nie żyją, strasznie się załamałyśmy. Wezwano do nas pracownika opieki społecznej i chcieli nas zabrać. Oczywiście, nie było innego wyjścia. Pojechałyśmy tam bez jakiej kol wiek szarpaniny, bo wiedziałyśmy że trzynasto i dziesięcio latka, same nie dadzą rady. Umieścili nas w małych pokojach, pachnących pleśnią i grzybami na ścianach. Na szczęście, po około miesiącu udręki w tych ohydnych i smutnych pomieszczeniach, przyszła do nas opiekunka i powiedziała, że przyjechała po nas babcia z Nowego Yorku. Spędziłyśmy u babci całe pięć lat, pomagając jej itd. Aż do czasu gdy Vanessa skończyła 18 lat. Razem postanowiłyśmy że się usamodzielnimy i zamieszkałyśmy w małym domku dwuosobowym w Chicago. Obie kontynuowałyśmy szkołę i dorabiałyśmy na czynsz np. Ja rozdawałam gazety, a Van od czasu do czasu rozwoziła listy, wyręczając w tym listonosza. Trwało to dobre 3 lata. Któregoś dnia przyszedł do nas list polecony, zaadresowany na Vanesse Nicole Marano. Żadna z nas nie wiedziała od kogo on może być i w ogóle dlaczego on się znalazł u nas. Przecież nie miałyśmy nikogo znajomego kto mógłby go nam wysłać. Ness otworzyła list i zaczęła się drzeć na cały dom. Oczywiście Laura Marie Marano, nigdy nie wie o co chodzi. Siostra pokazała mi list i było w nim napisane, że dostała się i będzie grała jakąś rolę w filmie. Również zaczęłam krzyczeć i przez to sąsiedzi patrzyli się na nas dziwnie przez cały dzień. Lecz była jedna rzecz w liście która nas trochę zaniepokoiła. Jak MY! Mamy się do jutra znaleźć w Los Angeles ! Obie biegałyśmy jak debilki po całym domku, pakując swoje rzeczy do kartonów. Mimo że był mały to rzeczy miał mnóstwo. (Najwięcej ubrań ^^ - od aut.) Na szczęście jakoś nam się udało i około godziny 17:30, taksówka zawiozła nas na lotnisko. Tam dostałyśmy bilety i wsiadłyśmy do samolotu. Przez całą podróż trzęsłam się ze strachu, bojąc się że my też zginiemy jak rodzice. Po około 5 godzinach wysiadłyśmy całe i zdrowe. Padnięte tą całą podróżą i tym że jakieś dziecko co chwila kopało nas w fotel, wsiadłyśmy do następnej taksówki i dojechałyśmy do domu, którego adres widniał na liście. Gdy weszłyśmy do domu, oczy nam prawie wyleciały, a szczęki prawie połamały. ,,Wooooooooow *u*,, - powiedziałyśmy razem. Lecz Ness od razu po wypakowaniu wszystkiego z ciężarówki, która miała nasze kartony, uciekła na rozdawanie ról i nagrywanie pierwszych scen. I tak właśnie znalazłam się tutaj. Sama, na jedną wielką Willę!
---------------------------------------------------------
Hej ;*
I jak wam się podoba prolog ? Dla mnie może być :)
Komentujcie, bo to naprawdę motywuje do dalszych działań.
Klaudia
Świetny prolog ! Już kocham tego bloga <3 Czekam na rozdziały !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://one-last-dance-raura.blogspot.com/
WOW długi prolog
OdpowiedzUsuńczekam na 1rozdział :)
Jak zawsze zarabisty. prosze o nastepny
OdpowiedzUsuń